Plakat autorstwa Izozol (https://www.instagram.com/izozol/)

Demokracja w naszym życiu jest codziennością, oczywistością, czymś, co z założenia przyjmujemy jako dobre. Nie lubię, gdy coś mi się wmawia, nie dając miejsca na krytykę. 

Ustrój w Polsce z grubsza zakłada, że wybieramy raz na kilka lat przedstawicieli, którzy mając większą wiedzę w poszczególnych tematach związanych z zarządzaniem państwem, będą podejmować decyzje za nas, żebyśmy nie musieli sami ciągle tego robić, zajmując się czymś, o czym nie mamy pojęcia. Polityków mamy z różnych stron, o różnych poglądach, więc gdy głosują w demokratycznych głosowaniach, to z grubsza mają odzwierciedlić to, jaki pogląd ma społeczeństwo. Ślicznie. Natomiast raz na kilka lat to my głosujemy w demokratycznych wyborach, upgradując naszych przedstawicieli. Mega!

Założymy, że oni serio wiedzą, co robią (zazwyczaj jednak średnio). Załóżmy, że różnorodność w Sejmie naprawdę odpowiada tej w kraju (też raczej średnio). Teoretycznie mamy więc idealną sytuację, do której nasz system chce dążyć. A jednak, nawet ona jest zła. Tragiczna. Beznadziejna.

Podczas wyborów każda partia prowadzi kampanię. Przedstawia swoje pomysły, daje rozwiązania na bieżące problemy i pokazuje, jaką ma wizję Polski. Znów, załóżmy, że nie stosują żadnych tanich trików i nie chcą przekupić wyborców ich własną kasą (jak jest, to każdy wie). Wciąż jednak już sama podstawa całego systemu wypacza sytuację.

Partie w programach przedstawiają pomysły na m.in. edukację, system opieki zdrowotnej, gospodarkę czy politykę zagraniczną. To zakłada, że każdy z nas ma o tym jakieś wyrobione zdanie. No bo mamy, co nie? No mamy. I to jest właśnie problem.

Ja, jako student inżynierii i pasjonat fizyki, gówno wiem o służbie zdrowia, gospodarce czy medycynie. Nie wiem jakie mają problemy, co poprawić, jak to poprawić, co sprawi, że będzie lepiej. Jasne, mi się może WYDAWAĆ, że wiem. No bo przecież są duże kolejki do lekarza specjalisty, to wiadomo, trzeba zmniejszyć! I nie myśl, drogi czytelniku/czko, że sam/a wiesz lepiej. Oczywiście, zapewne na jeden z tych tematów masz sporą wiedzę. Bo np jesteś lekarzem/ką, więc wiesz, co gryzie system opieki zdrowotnej. Albo ekonomistą, więc wiesz co poprawić w gospodarce. Albo nauczycielem, więc masz genialne pomysły na edukację. Super! Natomiast nie uwierzę, że siedzisz głęboko w każdym z tych tematów i znasz odpowiedź na wszystko. Nie, nie dlatego, że uważam, że jesteś zbyt mało pojętny/a, tylko dlatego, że tak po prostu się nie da. Tych zagadnień jest za dużo. 

I to mnie właśnie wkurwia – że zmusza się mnie, żebym wybierał polityków na podstawie ich zdania w tematach, o których ja nie mam bladego pojęcia. I nie będę miał. I nie będę, jak wielu, udawał, że jest inaczej. Wybory zmuszają każdego z nas do zajęcia bardzo konkretnego stanowiska w bardzo skomplikowanych i wielopoziomowych sprawach, przy których nawet eksperci są często niezgodni. Do czego to prowadzi? Do tego, że w Sejmie nie znajdują się partie, które rzeczywiście mają najlepsze rozwiązania, tylko te, które uproszczą te sprawy na tyle, żeby każdemu się WYDAWAŁO, że wie, o co chodzi. Nie wierzysz?

Program PiS z 2019 roku ma 230 stron. I 0 przypisów. Odpowiedzi na WSZYSTKIE problemy dręczące Polskę zmieścili na niecałych 230 stronach, bo kilka to obrazki. Kurwa! I nie opierali się NA ŻADNYCH pracach naukowych. Tylko to, co im się wydaje. Podczas gdy głupi artykuł o szopie na Wikipedii ma… 230 przypisów. 

Powiecie, że to tylko pis? To jedziemy dalej! Lewica. Stron? Nawet nie 20… co prawda jest napisane, że “główne postulaty”, ale nic dokładniejszego nie znalazłem. Liczba przypisów? 0. 

KO, też 2019 rok. Stron? 130. Przypisów? 0!

Czy naprawdę ktokolwiek wierzy, że odpowiedź na jakikolwiek z poruszanych tam tematów da się zawrzeć na 130 stronach? Jakby serio? Żeby to chociaż były postulaty podparte badaniami naukowymi, artykułami, czymkolwiek, oprócz “a mi się wydaje”. Jednak brak bibliografii mówi sam za siebie.

Czy jest źle? Tak. Wręcz chujowo. Czy ktoś coś z tym robi? Nie. Czy ja wiem, co z tym zrobić? Zdecydowanie nie. Czy demokracja powinna wciąż obowiązywać? Zapewne tak. Celem tego tekstu nie jest dać Tobie, czytelniku/czko, odpowiedzi, tylko zachęcić do rozmyślań. Do kwestionowania, do podważania, do tego wszystkiego, co nazywamy myśleniem krytycznym. Do tego co dawno powinno być podstawą edukacji, a czego braki widzimy codziennie. Wszędzie. 

Więc proszę, nie daj sobie wmówić, że program partii, który łącznie liczy niewięcej niż 250 stron i opiera się na wybujałych fantazjach autorów, ma jakąkolwiek wartość. Nie ma.

Jan Modrzyński – student aerospace engineering, pasjonat fizyki, edukacji, przemówień publicznych, żeglarstwa i retoryki.