Wiersze zebrane to zbiór wierszy poetów i poetek ulicy krótkiej, który będzie się pojawiał co miesiąc na ulicakrotka.com
czerwienna
***
Cierpienie wpisane w okrąg
Po którym krążę nie mogąc znaleźć wyjścia
A na twarzy wypisane pytania
Dlaczego?
Gdzie byłeś?
Gdzie jesteś?
Jak wierzący Hiob zadaje Ci te pytania
Pełna nadziei, która chyba powoli mnie opuszcza
Nie mogę pogodzić się ze sztyletem cierpienia który we mnie rzuciłeś
Tylko nie wiem dlaczego postanowiłeś rzucić go we mnie
Bo przecież jestem dobra
Upadam na czarne dno, jestem na krańcu bólu
Co jeszcze może mnie złamać?
Błagam odpowiedz na moje wołania
Pokaż mi że jesteś
Trzęsę się jak dziecko, które wybudziło się po złym śnie
Przyjdź do mnie i powiedz że Jesteś
Albowiem bez Ciebie nie widzę sensu
A czuję że go tracę
Maja Świdzińska
(k)ryjówka
pytasz co u mnie
nie wiem co mam odpowiedzieć
u mnie trochę samotnie
trochę zimno
trochę niewygodnie
zaszyłam się
w środowisku nieprzyjaznym dla ludzi
nie obchodzi ich niestety
że ja nie potrafię się stąd wyrwać
że moje kolana
zostały przybite do ziemi
szybkim krokiem przechodzą obok
jednak zawsze znajdą czas
by zabrać to czego potrzebują
jednak nigdy na to
aby zapytać
jak mogę Ci pomóc?
Sara Maczkowska
Zatonęłam tamtej nocy
Byliście ostatnim stałym punktem
Trzymającym mnie przy brzegu
Którym wraz z twoją obietnicą
Wstrząsnął sztorm
Odpłynęłam
Choć chwytacie mnie
Desperacko rzucacie liny
Które staram się omijać
Jednak zaplątałam się
I topią mnie
TOPIĄ
Widzę tylko czerń
Coraz gęściej mnie otaczającą
I kiedy mówisz, że tęskniłeś
Za nią
Wiem że znowu spełniłam swoją rolę
I choć naiwna uwierzyłam że teraz jest inaczej
Woda wypełnia
Wy
Pełnia
Moje płuca
Tak szybko jak nigdy bym się nie spodziewała
Wiktoria Skibińska
Nie było burzy
Nie było burzy
Przyszedł po cichu
Nie padał deszcz
Wiatr nie wiał
Nastała nicość
Spokój
Przyszedł koniec
Posprzątał uczucia
Zabrał emocje
Ukoił i otumanił
Nastała cisza
Błogi spokój
(…)
Piotrek Kolasiuk
akordeon
prószy parking, chłonę z żabki na Hochlandzie i z Morliną
dwa hot-dogi na musztardzie i zapijam je Mirindą. z Trójki płyną
wersy twarde, ktoś wspomina o Jacksonie i zachwyca się Godardem,
nutką ckliwą Weeknd każe mi nie płakać, potem Abba nęci tańcem
pod katedrą stoi ławka, a na ławce pan z kubeczkiem
na kolanach akordeon a spod palców „cyganeczka”
„szła dzieweczka”, „jarzębina”, „krakowianka” – nie znam reszty
no i słucham na parkingu tej melodii, kiedy brzęczy
jazgot krzyków, dwa klaksony i promocja na Da Grasso
że jak kupisz dwie hawajskie to ta druga jest za darmo
słyszę nutki, widzę palce, co telepią się w zmarzlinie
ten kubeczek prawie pusty i nostalgię za dzieciństwem
w rytm melodii z teledyskiem ktoś się z tyłu zalał Costą,
na trawniku pod kościołem gość zaciąga się Marlboro
pejzaż w słońcu, czarnym smogu, wśród plakatów z małym płodem
wśród barberów, wśród maseczek i dzieciaków z hulajnogą
a ja siedzę na parkingu pod katedrą – już ze Spritem
i nie myślę nic o reszcie, bo mam koncert na lockdownie
Oliwia Lesiecka
***
zrzuciłam ciało
i krążyłam po zakamarkach duszy
owijałam się jak bluszcz po żebrach
uwolniłam ugrzęźnięte w gardle słowa
rozprułam zaszyte wargi
by mogły przemówić
przechadzam się między żołądkiem
a pęcherzem
które jak filtr
filtrują niedopowiedzenia
zawędrowałam do kręgosłupa
co dźwiga utrapienie
wypolerowałam
kości i kosteczki
z rozstrojonych nerwów
zrobiłam kokardki
dekorując nimi
wstrząśnięte serce
Joanna Kamińska
lasciate ogni speranza, voi ch’entrate
Nastroje napięte od proroctw i przysłów
Lecz próżno wywietrzyć stąd zapach ozonu
W salonie profetów i trzech defetystów
Tężeje powietrze dziurawe od gromów
By losu dokonać – doczesność zawierzyć
Atlasie! Na barkach w przypływie nadziei
Podźwignij z parteru ich głodne wersety
Dręczące Ponurych chimery Profety
Porzucił nieboskłon, by przejrzeć się w słowach
Zobaczył, że nazbyt wczepione w podłogę
Przyziemnych nie sposób uwikłać w niebiosa
I on nie podołał
Dach spadł im na głowę
zokladki
***
Słowo stało się pospólstwem
Brakiem wartości
Przechodzącym do czynu
Płaczu i trwogi
Krasomówstwem wyrzeczeń
Ich prawdziwości
Pisać ładnie o ładnym
Wznieść mór przed rzeczywistością
Tylko tyle potrafisz?
Poeto, twój wiersz jest niczym
Bez kaligrafii
Jesteś niczym, gdy jak człowiek
Krwawisz
Do innych celów jesteś powołanym
Słowem jak młotem się rozprawić
By znieść kajdany słów
Przekroczeniem granic
Wyrzucić na ludzi chłam,
którym przyszło ci się karmić
Ich słowem, pospólstwem
Nic, a nic nie wartym
Michał Chodacki
Jesień wewnętrzna
Kruchość chwil i wspomnień
Nie daje o Tobie zapomnieć
Budzi się jesień przed wiosną
rzecz której
nie umiem sprostać
Wraca coś co miało odejść
Wracasz Ty
gdy ja sam sobie
jestem i przecież
Na nic to wszystko!
choć sen się skończył
nie zgasło
nie znikło