Wiersze zebrane – wrzesień 2022

Wiersze zebrane to zbiór wierszy poetów i poetek ulicy krótkiej, który będzie się pojawiał co miesiąc na ulicakrotka.com

grafika: Natalia Czajka



czerwienna

 

***

 

Cierpienie wpisane w okrąg 

Po którym krążę nie mogąc znaleźć wyjścia

A na twarzy wypisane pytania

Dlaczego?

Gdzie byłeś?

Gdzie jesteś?

Jak wierzący Hiob zadaje Ci te pytania

Pełna nadziei, która chyba powoli mnie opuszcza

Nie mogę pogodzić się ze sztyletem cierpienia który we mnie rzuciłeś

Tylko nie wiem dlaczego postanowiłeś rzucić go we mnie

Bo przecież jestem dobra

Upadam na czarne dno, jestem na krańcu bólu

Co jeszcze może mnie złamać?

Błagam odpowiedz na moje wołania

Pokaż mi że jesteś

Trzęsę się jak dziecko, które wybudziło się po złym śnie

Przyjdź do mnie i powiedz że Jesteś

Albowiem bez Ciebie nie widzę sensu

A czuję że go tracę

 

 

 

Maja Świdzińska

 

(k)ryjówka

 

pytasz co u mnie

nie wiem co mam odpowiedzieć

u mnie trochę samotnie

trochę zimno

trochę niewygodnie

zaszyłam się

w środowisku nieprzyjaznym dla ludzi

nie obchodzi ich niestety

że ja nie potrafię się stąd wyrwać

że moje kolana

zostały przybite do ziemi

szybkim krokiem przechodzą obok

jednak zawsze znajdą czas

by zabrać to czego potrzebują

jednak nigdy na to

aby zapytać

jak mogę Ci pomóc?

 

 

 

Sara Maczkowska

 

Zatonęłam tamtej nocy

 

Byliście ostatnim stałym punktem

Trzymającym mnie przy brzegu

Którym wraz z twoją obietnicą

Wstrząsnął sztorm     

Odpłynęłam

Choć chwytacie mnie

Desperacko rzucacie liny

Które staram się omijać

Jednak zaplątałam się

I topią mnie

TOPIĄ

Widzę tylko czerń

Coraz gęściej mnie otaczającą

I kiedy mówisz, że tęskniłeś

Za nią

Wiem że znowu spełniłam swoją rolę

I choć naiwna uwierzyłam że teraz jest inaczej

Woda wypełnia

Wy

Pełnia

Moje płuca

Tak szybko jak nigdy bym się nie spodziewała

 

 

 

Wiktoria Skibińska

 

Nie było burzy

 

Nie było burzy

Przyszedł po cichu

Nie padał deszcz

Wiatr nie wiał

Nastała nicość

Spokój

Przyszedł koniec

Posprzątał uczucia

Zabrał emocje

Ukoił i otumanił

Nastała cisza

Błogi spokój

(…)

 

 

 

Piotrek Kolasiuk

 

akordeon

 

prószy parking, chłonę z żabki na Hochlandzie i z Morliną

dwa hot-dogi na musztardzie i zapijam je Mirindą. z Trójki płyną

wersy twarde, ktoś wspomina o Jacksonie i zachwyca się Godardem,

nutką ckliwą Weeknd każe mi nie płakać, potem Abba nęci tańcem

pod katedrą stoi ławka, a na ławce pan z kubeczkiem

na kolanach akordeon a spod palców „cyganeczka”

„szła dzieweczka”, „jarzębina”, „krakowianka” – nie znam reszty

no i słucham na parkingu tej melodii, kiedy brzęczy

jazgot krzyków, dwa klaksony i promocja na Da Grasso

że jak kupisz dwie hawajskie to ta druga jest za darmo

słyszę nutki, widzę palce, co telepią się w zmarzlinie

ten kubeczek prawie pusty i nostalgię za dzieciństwem

w rytm melodii z teledyskiem ktoś się z tyłu zalał Costą,

na trawniku pod kościołem gość zaciąga się Marlboro

pejzaż w słońcu, czarnym smogu, wśród plakatów z małym płodem

wśród barberów, wśród maseczek i dzieciaków z hulajnogą

a ja siedzę na parkingu pod katedrą – już ze Spritem

i nie myślę nic o reszcie, bo mam koncert na lockdownie

 

 

 

Oliwia Lesiecka

 

***

 

zrzuciłam ciało

i krążyłam po zakamarkach duszy

owijałam się jak bluszcz po żebrach

uwolniłam ugrzęźnięte w gardle słowa

rozprułam zaszyte wargi

by mogły przemówić

przechadzam się między żołądkiem

a pęcherzem

które jak filtr

filtrują niedopowiedzenia

zawędrowałam do kręgosłupa

co dźwiga utrapienie

wypolerowałam

kości i kosteczki

z rozstrojonych nerwów

zrobiłam kokardki

dekorując nimi

wstrząśnięte serce

 

 

 

Joanna Kamińska

 

lasciate ogni speranza, voi ch’entrate

 

Nastroje napięte od proroctw i przysłów

Lecz próżno wywietrzyć stąd zapach ozonu

W salonie profetów i trzech defetystów

Tężeje powietrze dziurawe od gromów

By losu dokonać – doczesność zawierzyć

Atlasie! Na barkach w przypływie nadziei

Podźwignij z parteru ich głodne wersety

Dręczące Ponurych chimery Profety

Porzucił nieboskłon, by przejrzeć się w słowach

Zobaczył, że nazbyt wczepione w podłogę

Przyziemnych nie sposób uwikłać w niebiosa

I on nie podołał

Dach spadł im na głowę

 

 

 

zokladki

 

***

 

Słowo stało się pospólstwem

Brakiem wartości

Przechodzącym do czynu

Płaczu i trwogi

Krasomówstwem wyrzeczeń

Ich prawdziwości

Pisać ładnie o ładnym

Wznieść mór przed rzeczywistością

Tylko tyle potrafisz?

Poeto, twój wiersz jest niczym

Bez kaligrafii

Jesteś niczym, gdy jak człowiek

Krwawisz

Do innych celów jesteś powołanym

Słowem jak młotem się rozprawić

By znieść kajdany słów

Przekroczeniem granic

Wyrzucić na ludzi chłam,

którym przyszło ci się karmić

Ich słowem, pospólstwem

Nic, a nic nie wartym

 

 

 

Michał Chodacki

 

Jesień wewnętrzna

 

Kruchość chwil i wspomnień

Nie daje o Tobie zapomnieć

Budzi się jesień przed wiosną

rzecz której

nie umiem sprostać

Wraca coś co miało odejść

Wracasz Ty

gdy ja sam sobie

jestem i przecież

Na nic to wszystko!

choć sen się skończył

nie zgasło

nie znikło