Jan Reddaway z niemałą ulgą pozwolił sobie na chwilę odpoczynku w domowym fotelu. Nie trwało to jednak długo, bo już po chwili jego głowę zaczęły wypełniać myśli na temat dzisiejszej sprawy. Spojrzał z irytacją na świeżo zaparzoną filiżankę kawy, której aromat nagle przestał sprawiać mu przyjemność. Na domiar złego usłyszał dzwonek do drzwi. Z rozdrażnieniem zerknął na zegarek. Dochodziła północ. Dopiero wtedy przypomniał sobie o Annie. Po niespodziewanym wyjściu z teatru mógł tylko pomarzyć, że kiedykolwiek jeszcze ją spotka. Podszedł do wejścia i otworzył drzwi.
– Najmocniej przepraszam za najście. Mam nadzieję, że pana nie zbudziłam. – Pani Naumienko – powitał ze zdziwieniem kobietę. – Coś się stało?
– Asystentka podała mi pana adres – stwierdziła ze skrępowaniem, gdy mężczyzna zaprosił ją do środka.
Reddaway dyskretnie omiótł spojrzeniem pokój, na chwilę zatrzymując wzrok na swoim odbiciu w lustrze. Zamknął drzwi, mimochodem poprawił już i tak starannie ułożoną fryzurę, po czym przyjął od Wandy płaszcz.
– Przed przyjściem mogła pani zatelefonować – odparł z troską, lecz jego głos nieumyślnie przyjął surowy ton.
– Przepraszam. Chciałam pokazać to panu jak najszybciej – powiedziała.
Kobieta wyjęła z torby książkę o dobrze znajomej mężczyźnie okładce, na której widok głęboko westchnął.
Warszawskie sfery od tygodni żyły najnowszym kryminalikiem o lichej fabule i jeszcze uboższym języku. ,,Ręka Szatana” stała się jedną z najbardziej poczytnych powieści roku, a każda rozmowa Reddawaya z jakimkolwiek warszawiakiem musiała zejść na temat rzetelności zawartych w książce informacji, choć sam dziennikarz nigdy dobrze nie poznał jej treści.
– Pani Naumienko, zostałem dobrze zapoznany z problematyką tego… dzieła. – Och nie, proszę mi wybaczyć. Tu nie chodzi o samą książkę, panie Reddaway.
Wanda złapała tom na tyle nieumiejętnie, że ze środka wyfrunęło kilka świstków. Kobieta jeszcze bardziej się speszyła, gdy dziennikarz podniósł karteczki.
– Ktoś musiał podsunąć mi ją na miejscu zbrodni. Jestem niemal pewna, że to nie pomyłka.
Reddaway przeczytał treść na papierku:
Filius Diaboli
Okultysta
Hipnotyzer
Chiromanta
Wzruszył ramionami. W życiu widział już niejedną wizytówkę samozwańczych profesorów, wróżbitów i innych krętaczy związanych z okultyzmem. Gdy jednak odwrócił stronę, zamarł z rozwartymi w zdziwieniu ustami.
29 lutego 1928 – Szymczyk
15 lutego 1929 – Katz
25 lutego 1930 – Rywlin
Dzisiejsza data napisana była świeżym tuszem.
– Nazwisko Katz wydaje mi się znajome – przyznała Wanda.
– Mnie również… – bąknął Reddaway.
Poprowadził towarzyszkę do swojego gabinetu, gdzie na starannie posegregowanej półce rozciągały się rzędy wydań „Expressu Porannego”. Znalazł publikację sprzed roku i wyciągnął ją na stole.
– Siostry: Sława i Maria Katzówny. Studentki Uniwersytetu Warszawskiego. Popełniły samobójstwo poprzez wspólne zażycie ługu w rodzinnym mieszkaniu.
Po chwili znaleźli również edycję sprzed dwóch lat.
– Andrzej Szymczyk, również student Uniwersytetu. Postrzelił się w skroń z broni ojca policjanta, który na chwilę wyszedł z domu – odczytał Reddaway.
– Każda z ofiar była studentem tej samej warszawskiej uczelni. Zgon następował w miejscach odwiedzanych, lecz nie obleganych – powiedziała w zamyśleniu Naumienko. – Chcieli zostać odnalezieni, ale nie kierowali się niekiedy spotykaną u denatów chęcią pokazania na oczach ludzi swojej rozpaczy. Zupełnie jakby próbowali powiedzieć o cierpieniu tylko nielicznej garstce osób.
Mężczyzna pokiwał głową.
– Na razie to wszystko, co możemy nakreślić. Należy ustalić, kto odpowiada za podrzucenie książki.
– Oraz dowiedzieć się, kim jest tajemniczy Filius Diaboli i jaki ma związek z całą sprawą – dodała Wanda. – Chyba wiem, jak to odkryć.
***
Następnego ranka Jan Reddaway i Wanda Naumienko spotkali się na miejscu wczorajszej zbrodni. Wyposażeni w książkę oraz tajemniczą wizytówkę powędrowali w stronę pobliskiego lasu.
– Zastanawiający jest fakt, jak bardzo obecna sytuacja jest podobna do wydarzeń opisanych w „Ręce szatana” – rzekła Wanda, a Reddaway popatrzył na nią ze zdziwieniem.
– Czytała ją pani?
– Oczywiście. Przedstawia historię detektywa poszukującego satanisty, który przekonuje mieszkańców miasta do popełniania śmierci w imię diabła. Co najciekawsze, czyny satanisty nie zostały w sposób oczywisty przedstawione w złym świetle, a do tego zostały opisane tak dokładnie, jakby pisał je sam zbrodniarz… Książka stworzona została przez bezimiennego pisarza.
Reddaway zrozumiał, dlaczego dzieło cieszyło się tak wielką popularnością. – Sądzi pani, że może mieć to związek z falą samobójstw wśród studentów? – zapytał.
– Iż denatów podjudza ktoś na kształt książkowego satanisty? Albo, co gorsza, to sam satanista stworzył „Rękę szatana”? Brzmi to nieprawdopodobnie, można by powiedzieć, że nawet zabawnie. Lecz nie wykluczałabym takiej możliwości.
Naumienko słyszała o przestępcach, którzy dla przyjemności sami naprowadzali służby na swój trop. Pozostawianie dyskretnych poszlak i obserwowanie, jak detektywi miotają się w kałuży zawiłych tropów, stanowiło dla nich dziecięcą zabawę.
Zza drzew wyłonił się obóz namiotów i rozklekotanych powozów. Dziennikarze ujrzeli grupę zgromadzonych na środku ludzi, których śniada skóra połyskiwała w promieniach wschodzącego słońca. Na widok zbliżających się Polaków, część Romów powstała z miejsc.
– Gadzie – mruczeli między sobą.
– Katalarci – potwierdził spoczywający najbliżej starzec.
Gdy Naumienko i Reddaway podeszli całkowicie blisko, z jednego z namiotów wyłoniła się znajoma dziewczyna.
– Czego wy tu szukacie? – zapytała, marszcząc brwi.
– Proszę nam wybaczyć, że zakłócamy wasz spokój. Potrzebujemy twojej rady – odparła Naumienko.
Cyganka zmierzyła ich wzrokiem, po czym skinęła głową.
– Czy wróżysz? – dodała dziennikarka, biorąc od Reddawaya świstek z nazwiskiem okultysty.
Towarzysz zerknął na nią ze zdziwieniem.
– Tak – odpowiedziała Romka. – Chociaż w Warszawie jest ostatnio więcej tych waszych, polskich. Oni zabierają klientów.
– Czy znasz człowieka o przezwisku Filius Diaboli?
Dziewczyna zamyśliła się. Wreszcie uśmiechnęła się i stwierdziła:
– Tak. On jest znany wśród waszych. Założył jakiś… związek. Zakon.
Wanda spojrzała z błyskiem w oku na towarzysza, po czym zwróciła się do Romki: – Wiesz, gdzie możemy go znaleźć?
___
Hanka Słyk – tegoroczna maturzystka. Warszawianka, która połowę miejsca w sercu zajęła miłością do Piotrkowa Trybunalskiego. Żeglarka, miłośniczka kawowej czekolady i niepoprawna wielbicielka brytyjskiej literatury. W rzadko nadarzających się wolnych chwilach siada w kawiarni i notuje na serwetkach pomysły na nowe historie. Na szczęście wymyślone opowieści zostają w sercu, bo niestety serwetki najczęściej gubią się w ogólnym artystycznym nieładzie życia.
Poprzednie odcinki “Ręki szatana”: