Ręka Szatana. Odcinek 2.

Jan Reddaway z niemałą ulgą pozwolił sobie na chwilę odpoczynku w domowym  fotelu. Nie trwało to jednak długo, bo już po chwili jego głowę zaczęły wypełniać myśli na  temat dzisiejszej sprawy. Spojrzał z irytacją na świeżo zaparzoną filiżankę kawy, której aromat  nagle przestał sprawiać mu przyjemność. Na domiar złego usłyszał dzwonek do drzwi. Z  rozdrażnieniem zerknął na zegarek. Dochodziła północ. Dopiero wtedy przypomniał sobie o  Annie. Po niespodziewanym wyjściu z teatru mógł tylko pomarzyć, że kiedykolwiek jeszcze  ją spotka. Podszedł do wejścia i otworzył drzwi. 

Grafika: Hanka Słyk

– Najmocniej przepraszam za najście. Mam nadzieję, że pana nie zbudziłam. – Pani Naumienko – powitał ze zdziwieniem kobietę. – Coś się stało? 

– Asystentka podała mi pana adres – stwierdziła ze skrępowaniem, gdy mężczyzna  zaprosił ją do środka. 

Reddaway dyskretnie omiótł spojrzeniem pokój, na chwilę zatrzymując wzrok na  swoim odbiciu w lustrze. Zamknął drzwi, mimochodem poprawił już i tak starannie ułożoną  fryzurę, po czym przyjął od Wandy płaszcz. 

– Przed przyjściem mogła pani zatelefonować – odparł z troską, lecz jego głos nieumyślnie przyjął surowy ton. 

– Przepraszam. Chciałam pokazać to panu jak najszybciej – powiedziała. 

Kobieta wyjęła z torby książkę o dobrze znajomej mężczyźnie okładce, na której widok  głęboko westchnął. 

Warszawskie sfery od tygodni żyły najnowszym kryminalikiem o lichej fabule i jeszcze  uboższym języku. ,,Ręka Szatana” stała się jedną z najbardziej poczytnych powieści roku, a  każda rozmowa Reddawaya z jakimkolwiek warszawiakiem musiała zejść na temat rzetelności  zawartych w książce informacji, choć sam dziennikarz nigdy dobrze nie poznał jej treści. 

– Pani Naumienko, zostałem dobrze zapoznany z problematyką tego… dzieła. – Och nie, proszę mi wybaczyć. Tu nie chodzi o samą książkę, panie Reddaway.

Wanda złapała tom na tyle nieumiejętnie, że ze środka wyfrunęło kilka świstków.  Kobieta jeszcze bardziej się speszyła, gdy dziennikarz podniósł karteczki. 

– Ktoś musiał podsunąć mi ją na miejscu zbrodni. Jestem niemal pewna, że to nie  pomyłka. 

Reddaway przeczytał treść na papierku: 

Filius Diaboli 

Okultysta 

Hipnotyzer 

Chiromanta 

Wzruszył ramionami. W życiu widział już niejedną wizytówkę samozwańczych  profesorów, wróżbitów i innych krętaczy związanych z okultyzmem. Gdy jednak odwrócił  stronę, zamarł z rozwartymi w zdziwieniu ustami. 

29 lutego 1928 – Szymczyk 

15 lutego 1929 – Katz 

25 lutego 1930 – Rywlin 

Dzisiejsza data napisana była świeżym tuszem. 

– Nazwisko Katz wydaje mi się znajome – przyznała Wanda. 

– Mnie również… – bąknął Reddaway. 

Poprowadził towarzyszkę do swojego gabinetu, gdzie na starannie posegregowanej  półce rozciągały się rzędy wydań „Expressu Porannego”. Znalazł publikację sprzed roku i  wyciągnął ją na stole. 

– Siostry: Sława i Maria Katzówny. Studentki Uniwersytetu Warszawskiego. Popełniły  samobójstwo poprzez wspólne zażycie ługu w rodzinnym mieszkaniu. 

Po chwili znaleźli również edycję sprzed dwóch lat.

– Andrzej Szymczyk, również student Uniwersytetu. Postrzelił się w skroń z broni ojca  policjanta, który na chwilę wyszedł z domu – odczytał Reddaway. 

– Każda z ofiar była studentem tej samej warszawskiej uczelni. Zgon następował w  miejscach odwiedzanych, lecz nie obleganych – powiedziała w zamyśleniu Naumienko. – Chcieli zostać odnalezieni, ale nie kierowali się niekiedy spotykaną u denatów chęcią  pokazania na oczach ludzi swojej rozpaczy. Zupełnie jakby próbowali powiedzieć o cierpieniu  tylko nielicznej garstce osób. 

Mężczyzna pokiwał głową. 

– Na razie to wszystko, co możemy nakreślić. Należy ustalić, kto odpowiada za  podrzucenie książki. 

– Oraz dowiedzieć się, kim jest tajemniczy Filius Diaboli i jaki ma związek z całą  sprawą – dodała Wanda. – Chyba wiem, jak to odkryć. 

*** 

Następnego ranka Jan Reddaway i Wanda Naumienko spotkali się na miejscu  wczorajszej zbrodni. Wyposażeni w książkę oraz tajemniczą wizytówkę powędrowali w stronę  pobliskiego lasu. 

– Zastanawiający jest fakt, jak bardzo obecna sytuacja jest podobna do wydarzeń  opisanych w „Ręce szatana” – rzekła Wanda, a Reddaway popatrzył na nią ze zdziwieniem. 

– Czytała ją pani? 

– Oczywiście. Przedstawia historię detektywa poszukującego satanisty, który  przekonuje mieszkańców miasta do popełniania śmierci w imię diabła. Co najciekawsze, czyny  satanisty nie zostały w sposób oczywisty przedstawione w złym świetle, a do tego zostały  opisane tak dokładnie, jakby pisał je sam zbrodniarz… Książka stworzona została przez  bezimiennego pisarza. 

Reddaway zrozumiał, dlaczego dzieło cieszyło się tak wielką popularnością. – Sądzi pani, że może mieć to związek z falą samobójstw wśród studentów? – zapytał.

– Iż denatów podjudza ktoś na kształt książkowego satanisty? Albo, co gorsza, to sam  satanista stworzył „Rękę szatana”? Brzmi to nieprawdopodobnie, można by powiedzieć, że  nawet zabawnie. Lecz nie wykluczałabym takiej możliwości. 

Naumienko słyszała o przestępcach, którzy dla przyjemności sami naprowadzali służby  na swój trop. Pozostawianie dyskretnych poszlak i obserwowanie, jak detektywi miotają się w  kałuży zawiłych tropów, stanowiło dla nich dziecięcą zabawę. 

Zza drzew wyłonił się obóz namiotów i rozklekotanych powozów. Dziennikarze ujrzeli  grupę zgromadzonych na środku ludzi, których śniada skóra połyskiwała w promieniach  wschodzącego słońca. Na widok zbliżających się Polaków, część Romów powstała z miejsc. 

– Gadzie – mruczeli między sobą. 

– Katalarci – potwierdził spoczywający najbliżej starzec. 

Gdy Naumienko i Reddaway podeszli całkowicie blisko, z jednego z namiotów wyłoniła się  znajoma dziewczyna. 

– Czego wy tu szukacie? – zapytała, marszcząc brwi. 

– Proszę nam wybaczyć, że zakłócamy wasz spokój. Potrzebujemy twojej rady – odparła  Naumienko. 

Cyganka zmierzyła ich wzrokiem, po czym skinęła głową. 

– Czy wróżysz? – dodała dziennikarka, biorąc od Reddawaya świstek z nazwiskiem  okultysty. 

Towarzysz zerknął na nią ze zdziwieniem. 

– Tak – odpowiedziała Romka. – Chociaż w Warszawie jest ostatnio więcej tych  waszych, polskich. Oni zabierają klientów. 

– Czy znasz człowieka o przezwisku Filius Diaboli? 

Dziewczyna zamyśliła się. Wreszcie uśmiechnęła się i stwierdziła: 

– Tak. On jest znany wśród waszych. Założył jakiś… związek. Zakon. 

Wanda spojrzała z błyskiem w oku na towarzysza, po czym zwróciła się do Romki: – Wiesz, gdzie możemy go znaleźć?

___

Hanka Słyk – tegoroczna maturzystka. Warszawianka, która połowę miejsca w sercu zajęła miłością do Piotrkowa Trybunalskiego. Żeglarka, miłośniczka kawowej czekolady i niepoprawna wielbicielka brytyjskiej literatury. W rzadko nadarzających się wolnych chwilach siada w kawiarni i notuje na serwetkach pomysły na nowe historie. Na szczęście wymyślone opowieści zostają w sercu, bo niestety serwetki najczęściej gubią się w ogólnym artystycznym nieładzie życia.

Poprzednie odcinki “Ręki szatana”: