Presja społeczeństwa i chore ambicje – Sapere Aude #3

 “Kim chcesz zostać w przyszłości?”

“Co zamierzasz robić po szkole?”

“Zostaniesz lekarzem jak tata?”

“Na jakie studia się wybierasz?”

“Jak poszła Ci matura?”

Każdy z nas usłyszał w swoim życiu chociaż jedno z tych pytań. Nasze otoczenie, rodzina, przyjaciele, ciągle ktoś próbuje nam doradzać. Mamy skupiać się na jak najwyższych wynikach, dobrych ocenach, wygranych konkursach, dobrym wykształceniu, wysokich zarobkach, a jednocześnie zaspokoić ambicje. Ale nie swoje, a rodziny. Każdy nasz krok jest obserwowany. 

Grafika: Zuzanna Dąbrowska

“Poszła do liceum czy technikum? A na jaki ten uniwersytet? Nie studiuje?!”

Przez długi czas liceum kojarzone było jako wybór jedynie ,,ludzi mądrzejszych”. Jeśli szło się do liceum, co od razu z założenia pociągało za sobą dalsze studia, uchodziło się za osobę ambitną i inteligentną. Technikum czy, nie daj Boże, szkoła zawodowa, kojarzyły się z czymś gorszym. Taki stereotyp jest wciąż obecny na przykład w Stanach Zjednoczonych, gdzie praktycznie każdy po prostu idzie do liceum. To wydaje się oczywiste – po prostu tak jest. 

W Polsce na szczęście te granice powoli się zacierają. Szkoły kształcące w zawodzie zyskują na popularności ze względu na zapotrzebowanie na konkretnych fachowców. Młodzież coraz częściej wybiera konkretne technika, które nie dość, że dają im zawód, to również możliwość zdania matury, co jest bardzo przydatne. Technikum, moim zdaniem, jest o wiele trudniejsze od liceum. Do „zwykłych” przedmiotów dochodzę te zawodowe, tworząc przy tym dość napięty plan. Pamiętam, gdy w klasie maturalnej narzekałam na nadmiar materiału, podczas gdy moi znajomi z technikum uczyli się jednocześnie do matury i egzaminów zawodowych; bardzo często siedzieli w szkole do późnych godzin. Widząc to, nie rozumiałam więc, dlaczego społeczeństwo jest tak negatywnie nastawione względem tego typu szkół; dlaczego każdy nakłaniał mnie, żebym wybrała liceum. Jakby technikum było czymś gorszym. A wcale nie jest! Jeśli ma się od razu plan na siebie i interesuje nas dany kierunek, to jest to super opcja. Możemy od razu zdobyć bardzo ważne doświadczenie i praktyczną wiedzę, która jest ceniona przez pracodawców.

To samo tyczy się studiów. Każdy w szkole średniej pytał, na jaki kierunek chce iść. A przecież nie każdy musi iść na studia. Nawet po “ogólniaku” można znaleźć odpowiednią dla siebie pracę, bez kontynuacji edukacji na uniwersytecie. Studia nie są koniecznością. Jeśli chcesz na nie pójść, masz taką możliwość – jasne, idź śmiało. Ale jeśli ktoś nie jest nimi zainteresowany, to przecież absolutnie nie musi się tam wybierać. Sami decydujemy, a przynajmniej powinniśmy, o swojej dalszej przyszłości. To, że rodzice naciskają, żebyś poszedł na studia, nie oznacza od razu, że musisz to zrobić. Wytłumacz im, że to nie jest coś, czego chcesz od życia, że są inne formy edukacji: kursy, szkolenia, własne materiały.

Dla ¾ uczestników mojej ankiety wyniki oraz oceny były bardzo ważnym elementem edukacji. Zrozumiałe, to właśnie w taki sposób teoretycznie sprawdzana jest nasza wiedza. Każdy, a raczej prawie każdy, chce więc otrzymać jak najkorzystniejsze wyniki. Ciągle dążymy do tego, aby być lepszym, najlepszym. Bardzo łatwo można się w tym zatracić. Szkoła i edukacja to zaledwie część naszego życia. Przeważnie, jeśli poświęcamy się tylko jednemu obszarowi, to inne na tym cierpią, powodując, że nasze życie jest niekompletne. Gdzie czas na pasje, zainteresowania, rodzinę, życie towarzyskie, a przede wszystkim odpoczynek?

Chore ambicje, które bardzo często powodowane są wpływem środowiska, nie wpływają pozytywnie na nasze zdrowie psychiczne. Zaledwie 7% uczniów odpowiedziało, że nigdy nie odczuwali takiej presji ze strony społeczeństwa. Zaledwie 7%… A co z resztą? 93% uczyło się pod presją. Widok lepszej oceny u koleżanki, kolejny medal zdobyty przez kolegę, ktoś inny na podium, ktoś inny trzyma dyplom. To wszystko składa się w całość i może stać się albo motywujące, albo wręcz przeciwnie – destrukcyjne. Bardzo łatwo jest przekroczyć granicę. 

Społeczeństwo wciąż wmawia nam, że najważniejsze są starania. 

“Postaraj się, to na pewno coś osiągniesz.”

“Przyłóż się do tego sprawdzianu, a na pewno zdasz.”

Zdania, które słyszymy w swoim życiu bardzo często. Łatwo jest kogoś oceniać, gdy patrzy się z zewnątrz. Kultura naszych czasów przesiąknięta jest motywującymi treściami, poradnikami, gotowymi ,,planami na życie’’. Ale czy brane są pod uwagę indywidualne predyspozycje i realia codziennego życia? Przeważnie nie. Dla innych nasze życie jest prostą układanką: dobrze się uczysz, dostajesz się na studia, kończysz z wyróżnieniem, otrzymujesz świetną posadę w pracy. Nie ma miejsca na ewentualne potknięcia, nagłe zmiany planów czy zwykłe przeciwności losu. Dla społeczeństwa życie jest czarno-białe; albo staramy się coś osiągnąć, albo marnujemy czas. Niestety, to tak nie działa. Same starania nie gwarantują nikomu sukcesu, oczywiście – jeśli robisz coś w kierunku swoich planów, masz większe szanse na ich realizację, ale samo ,,staranie się’’ nie jest receptą na sukces. 

Jak byłam w gimnazjum, razem z dwoma przyjaciółkami wzięłam udział w konkursie fotograficzno-poetyckim z motywem patriotyzmu, a konkretniej odzyskania przez Polskę niepodległości. Byłam wniebowzięta taką możliwością, ponieważ uwielbiałam poezję i należałam do kółka fotograficznego, a więc konkurs ten był połączeniem moich dwóch pasji. Moje koleżanki dołączyły, aby było mi raźniej, z tymi obszarami nie były zbytnio związane, ale chciały spróbować swoich sił i mi potowarzyszyć. Zakończenie tej historii jest bardzo przewidywalne – one zdobyły nagrody, ja nie… Było mi bardzo ciężko pogodzić się z przegraną. Okazałam się słaba w czymś, co zawsze było moją mocną stroną. A ostatecznym gwoździem do trumny był fakt, że pojechałam razem z nimi na galę rozdania nagród w roli fotoreportera, w końcu należałam do kółka fotograficznego. Za mało się starałam? Nie. Dałam z siebie wszystko? Tak. Wygrałam? Nie. 

W mojej ankiecie kilka osób napisało, że należy zmienić podejście nauczycieli do dzieci i wprowadzić obowiązkowe badania psychologiczne nauczycieli. Nie każdy nadaje się do roli edukatora. Nie każdy potrafi przekazywać wiedzę i nie każdy ma podejście do młodzieży. Czasami jedno zdanie albo nawet słowo może wpłynąć na dalsze życie ucznia. Stanie się on zamknięty, nieśmiały, zrezygnuje z tego, co kocha, bo będzie mu się wydawało, że jest słaby, że się nie nadaje. Nauczyciele bardzo często pozwalają sobie na tego typu komentarze. W liceum na lekcjach matematyki to był standard. Jeśli ktoś nie potrafił rozwiązać zadania, nauczycielka od razu wymyślała mu alternatywną przyszłość, która nie wymagała zdania matury. 

,,A może zostaniesz kosmetyczką? Albo fryzjerką – bardzo fajny zawód. Ktoś też musi rowy kopać”- komentowała w stronę zestresowanego już ucznia. 

Czy tak powinna wyglądać postawa nauczyciela? Nauczyciel powinien wspierać uczniów, pomagać im, a nie podkładać coraz więcej utrudnień. Całe społeczeństwo wymaga od nas sukcesu, a jednocześnie rzuca nam kłody pod nogi. Brzmi jak czysta hipokryzja. Uczniowie chcą coś osiągnąć, wciągają się w wir nauki, ciągle się uczą, ale jak spotykają się z takimi komentarzami to ich motywacja od razu spada, przygniata ich ciężar tych słów. 

No właśnie, a co ze zdrowiem psychicznym? Powinniśmy je poświęcić dla wyników? Poznaliśmy już w tym cyklu kilka historii z mojego życia szkolnego, a to zaledwie kilka z nich. Łatwo można zauważyć, że wszystkie były nacechowane negatywnie. Nie wspominałam nic o wycieczkach szkolnych, imprezach, rówieśnikach – a przecież zawsze się mówi, że to się najdłużej pamięta. Aż 76% ankietowanych najlepiej wspomina relacje z kolegami i koleżankami. Najlepiej, ale nie najczęściej. Taką mieli opcję wyboru, więc tak zaznaczyli. Jak prowadzę luźne rozmowy o szkole z osobami z mojego wieku, z różnych szkół, różnych miast – bardzo często słyszę krytykowanie sposobu nauczania, jakieś beznadziejne zachowania nauczycieli, przykre komentarze. To uczniowie zapamiętują najdłużej. Nie wiem, jakie miałam miejsce w zawodach w siatkówce, ale pamiętam jak w podstawówce pani nie chciała mnie wypuścić na obowiązkową próbę, dopóki nie napiszę kartkówki, na którą oczywiście wiedziała, że się nie przygotowałam, bo miałam mieć w tym czasie próbę. I pamiętam też jej radość, że miała rację, że się nie przygotowałam. Cieszyło ją to, że mogła mnie ,,złapać’’ na niewypełnieniu obowiązku. 

Jolanta Sądel – uzależniona od kawy studentka prawa, która nie potrafi zająć się tylko jedną czynnością. Wielka miłośniczka biegania, gotowania i poezji. Niezwykle roztrzepana – cóż za hipokryzja – przeciwniczka bałaganu, która musi mieć wszystko zorganizowane. 

Ilustracja: Zuzanna Dąbrowska – uczennica liceum. I optymistka. Zakochana w malarstwie na płótnie, spacerach ze szkicownikiem albo aparatem. Nie potrzeba dużo czasu, żeby jakiś temat ją zaciekawił. Spostrzeżeniami, podobnie jak uśmiechem, najchętniej dzieli się z innymi.