Siedem minut w niebie

31.10.2137, Klęskowo Stare // 21:40

Diarki nie chciał grać w Siedem minut w niebie. Nie chciał w ogóle być na tej domówce, bo w głowie miał jedynie wspomnienie rozbitej głowy Fletchera, którego pozostałości zbierano z licealnego korytarza jeszcze parę godzin temu. A ze wszystkich dostępnych możliwości, Diarki najbardziej nie chciał trafić do ciemnej szafy sam na sam z Resevim, mając oczy podkrążone od łez prawie do połowy twarzy. Wystarczyło, że Resevi wprawiał go w zakłopotanie każdego dnia w szkole. Od bitych trzech lat.

Siedem minut. 21:43

Grafika: Florian Amon Misiorny

Bezczelnie piękny, idealny w każdym calu, obnosił się z całą tą diabelską perfekcją przy najdrobniejszej okazji. Skóra w odcieniu wrzosu przyciągała spojrzenia, a okazałe, zawinięte rogi budziły u innych respekt. Jego przeklęty styl, wielobarwny, odważny. I te pazurki. Starannie wymalowane na czarno dopełniały całokształtu.

No istne bożyszcze. Twarz to mu Michał Anioł dłutem haratał.

Szkoda tylko, że za fizycznym pięknem Reseviego nie szło piękno serca. Był wiecznie zapatrzony w siebie, a niepodważalny status w szkole jedynie dodatkowo utwierdzał go w przekonaniu, jak bardzo podporządkował sobie innych. Jednym spojrzeniem owijał rówieśników wokół palca.

Diarki miał przy tym tego pecha, że zanim jeszcze poznał się na parszywym charakterze Reseviego, serce zabiło mu mocniej te trzy lata wcześniej, gdy po raz pierwszy mijali się na licealnym korytarzu. Jak dziś pamiętał silny zapach kwiatowych, drogich perfum. Od tamtej pory wszędzie był już tylko Resevi. W szkole, na przerwie, na boisku, a nawet w domu i najskrytszych snach Diarkiego. Kulminacyjnym punktem całego tego emocjonalnego bałaganu był dzień, kiedy Resevi służył w roli modela dla koła plastycznego. Pysznie wygięty w zgrabne łuki zerkał raz po raz na Diarkiego. Chciał go sprowokować.

Jak poniżającym było wrócić tamtego popołudnia do domu i zasnąć, doskonale wiedząc, że pojawi się ten jeden, jedyny sen. Sen, który Diarki miał zdecydowanie zbyt często. Sen, który był o wiele zbyt śmiały, nie mówiąc już o tym, jak absurdalnie niemożliwy. Ale przynajmniej w sennej nierzeczywistości mógł potrzymać gładką dłoń między palcami. Tam mógł spojrzeć w ciemne oczy, które sobie ukochał, i poddać się, gdy Resevi prosił go do tańca. Potem jego imię odbijało się w głowie chłopaka przez następny tydzień. Wszędzie tylko Resevi. Wyraźne, zaczepne „r”, zaraz za nim sykliwe, choć wcale niezłośliwe „s”, a to wszystko zwieńczone gładkim „vi”. Samo imię pieprzonego Reseviego budziło w Diarkim tysiące kompleksów, a te dręczyły go — wprawdzie w mniejszym natężeniu — jeszcze przed poznaniem powabnego tieflinga.

Grafika: Florian Amon Misiorny

Bo Diarki nie umywał się do Reseviego. Ze swoją wieczną szopą na głowie i kudłatymi uszami nie powinien był nawet zerkać w stronę zgrabnych szpiców. No i te rogi… Diarki patrząc w lustro prędzej nazwałby się szkocką krówką, niżeli dostojnym, młodym tieflingiem. Pierdolony Resevi, raz jeszcze.

Sześć minut. 21:44

Teraz nie dość, że Diarki stracił przyjaciela, to jeszcze musiał spędzić najbliższe siedem minut ledwie parę centymetrów od paskudnie idealnej twarzy Reseviego. Za to ten, bezczelnie, nie zamierzał nawet odwrócić wzroku. Musiał wyczuć, jak szaleńczo łomocze serce w piersi Diarkiego, bo na wargi wkradł mu się ten charakterystyczny, przesycony zgryzotą uśmieszek, przy którym odsłaniał długie kiełki w rzędzie równych zębów.

Diarki zamknął oczy. Tylko tak mógł uniknąć patrzenia, jak Resevi upaja się jego upokorzeniem. Czuł jednak każdy oddech tieflinga naprzeciwko; czuł, jak porusza się w spokojnym letargu. Bo dla niego nie było różnicy, czy siedzi w szafie z Diarkim, czy z kimkolwiek innym, nieważne, czy z jakąś dziewczyną, czy z chłopakiem z zaprzyjaźnionej szkoły. Był spokojny, bo wiedział, że nie ulegnie negatywnej ocenie.

— Planujesz coś zrobić, czy…

— Zamknij się — Diarki wygrzebał z siebie, samemu właściwie nie wiedząc skąd, ostatki odwagi, aby przerwać Reseviemu. Nie byłby w stanie znieść ani słowa więcej z jego strony. Niskie, łaskoczące słuch brzmienie głosu tieflinga w tej chwili doprowadzało go do szału. I to nawet nie dlatego, że sama istota chłopaka przyprawiała Diarkiego o takie mdłości, że co najmniej kilka razy w tygodniu poranek rozpoczynał nerwowym zwracaniem śniadania. Właśnie teraz Diarki nie mógł znieść kompletnego braku empatii z jego strony.

Nie mógł znieść tego, że na domówce pojawił się z przymusu, zamiast dać sobie czas na uporządkowanie nowej rzeczywistości bez Fletchera. Diarki cierpiał, mając przed oczami roztrzaskaną dynię na podłodze i wylewająca się z niej złoto-pomarańczowa papka. Razem z nią uleciało z Fletchera życie, a to jedynie za sprawą jego idiotycznego zakochania. Choć Diarki też zakochał się bez pamięci w kimś, kto zwyczajnie na niego nie zasługiwał. Teraz musiał ponieść tego konsekwencje.

Pięć minut. 21:45

— Jesteś taki… — Głos Diarkiego zadrżał mu na krtani, przez co musiał gwałtownie zaczerpnąć powietrza, żeby do reszty się nie rozkleić. Zacisnął palce na kolanach podkurczonych do piersi.

— Taki? — Resevi był tak bardzo nieświadomy. Tak zatopiony w samouwielbieniu, że nie dostrzegał jednej, olbrzymiej wady, którą zauważyłby nawet ślepy. A może to Diarki przesadzał i za bardzo się czepiał? Kiedy spojrzał spod przymkniętych powiek na tieflinga, ten siedział po turecku z głową przechyloną nieco na bok. Jasne włosy spływały mu po ramionach, a ogon gładko muskał zgęstniałe powietrze. Taki…

Cztery minuty. 21:46

— Taki pusty. Jesteś tak okropnie, obrzydliwie pusty, że chce mi się rzygać, jak na ciebie patrzę. Niektórzy przynajmniej udają, że obchodzi ich śmierć Fletchera, a ty jedyne, co robisz, to sprawdzasz, czy nie połamały ci się pazury, kiedy się o ciebie potknął. Ty nawet nie udajesz, że współczujesz. — Diarki szybko przestał powstrzymywać cisnące mu się na język słowa. Było ich zbyt wiele, aby w ogóle mógł próbować nad nimi zapanować, a skoro ostatnie minuty mógł poświęcić na to, na co tylko chciał, zamierzał przeznaczyć je na bolesną szczerość.

Grafika: Florian Amon Misiorny

 To nie tak, że Fletcher zginął przez Reseviego. Fletcher zabujał się tak bardzo, że poza Jade nie widział świata. Tego natomiast nikt w jego najbliższym gronie nie był w stanie zrozumieć, bo Jade — z całym szacunkiem do niej — uznana została za paskudną. Odrażającą. Diarki, choć usilnie wstrzymywał się od podobnych osądów, to jednak nie potrafił przyznać Fletcherowi racji, kiedy ten zachwycał się przerażającą, czarną tabaxi z niższego rocznika. Ale miłość była ślepa. I wiedział o tym nie tylko Fletcher, czy niewidoma Jade, ale również sam Diarki. Bo gdyby wcześniej przejrzał na oczy, zauważyłby, jak niewiele wart jest Resevi. Jak nie warto się o niego starać, zawracać sobie nim głowę, zadręczać się tym, co sobie pomyśli. Kiedy Diarki już to wszystko wiedział, było zbyt późno. Fletcher stracił głowę dla swojej osobliwej miłości, a ta bardzo szybko go zgubiła.

Trzy minuty. 21:47

— Jesteś taki głupi, taki pusty, tak ślepy, bo nawet nie starasz się zauważyć czegoś poza czubkiem własnego nosa. I wiesz co? Gdybym miał podzielić los Fletchera, gdybym był na jego miejscu, to moją rozbitą głowę zbieranoby już trzy lata temu przed głównym wejściem do szkoły. Ale ty tego nie widzisz. Albo widziałeś, ale celowo nie chciałeś nic z tym robić. Czekałeś na dobry moment, żeby mnie ośmieszyć i akurat zdarzyła ci się okazja przed balem. I co? Dało ci to coś? — Diarki poczuł gorące łzy na policzkach. Mimo usilnego zaciskania powiek, nie dał rady dłużej powstrzymywać płaczu. Wydawało mu się nawet, że towarzystwo poza szafą, wbrew zasadom, doskonale słyszy każde wypowiedziane przez niego słowo. — Poczułeś się lepiej sprawiając, że ja sięgnąłem dna z twojego powodu?

Ale Resevi siedział niewzruszony. Diarki nie podniósł na niego wzroku, więc nie mógł stwierdzić, czy w ogóle chłopak go słucha. Czuł tylko, jak wyczesana końcówka ogona raz po raz uderza go w stopy.

Dwie minuty. 21:48

— Fletcher był nieśmiały. Fletcher był wrażliwy jak nikt inny, kogo kiedykolwiek znałem. Zakochał się i nawet nie miał okazji dowiedzieć się, czy ze wzajemnością. Miłość go zabiła i jeszcze chwila, a zabije też mnie, choć doskonale wiem, że dawno powinienem był odpuścić. Bo jak tak patrzę na ciebie i na to, jak zupełnie brakuje ci jakiejkolwiek wrażliwości, jakiegokolwiek promila czułości dla kogoś poza sobą, to naprawdę czasami wolałbym umrzeć nie znając nawet twojego imienia.

Diarki pociągnął nosem i otarł twarz dłońmi. Jeszcze chwila i będą wychodzić. Jeszcze chwila i będzie mógł rzucić jakąś wymówką, byle tylko umknąć do domu. Miał serdecznie dość siedzenia w towarzystwie. Czerwone flagi łopotały z hukiem, gdy w polu widzenia pojawiał się Resevi, niemalże zwalając Diarkiego z nóg.

— Chcę do domu. — To było ostatnie, co Diarki zdołał z siebie wydusić, zanim całkowicie się rozkleił. Oczami wyobraźni widział Fletchera w swojej kolorowej bluzie, której zawsze mu zazdrościł. Dokładnie w niej chłopak zmarł, potykając się o usadowionego wygodnie na podłodze korytarza Reseviego, zapatrzony na Jade idącą paręnaście kroków przed nim.

Grafika: Florian Amon Misiorny

Minuta. 21:49

Powietrze dookoła zadygotało, a żałosne szlochanie Diarkiego przerwał ruch tieflinga tuż obok. Diarki w pierwszej chwili pomyślał, że chłopak zbiera się do wyjścia, że nie chce patrzeć na żałośnie zalaną łzami twarz nastolatka. Zachłysnął się własnym płaczem, kiedy długie ramiona Reseviego objęły go ściśle, aby w następnej sekundzie przyciągnąć do piersi.

Resevi go przytulał. Delikatnie przeczesywał palcami poplątane włosy Diarkiego. Czekał. Resevi nie wstał na parę sekund przed alarmem wieńczącym ich turę w grze. Nadal tulił do siebie rozdygotanego Diarkiego i wyraźnie nie zamierzał wypuścić nastolatka zanim ten się nie uspokoi.

— Ja też nie potrafię o wielu rzeczach rozmawiać, Diar.

21:50

Florian Amon Misiorny– rocznik 2003, urodzony w Poznaniu, z którego wyjechał w wieku siedmiu lat. Od zawsze zakochany w książkach, swoją przygodę z pisaniem zaczął w czwartej klasie. Pasja przerodziła się w plan na życie i obecnie studiuje Twórcze Pisanie na Uniwersytecie Łódzkim. Pisze o tym, co mu bliskie — o queerowości. Chce torować swoją drogę przez życie jako otwarcie transpłciowy autor, bez wstydu piszący o tych (i przede wszystkim dla tych), którzy są mu bliscy. A nuż ktoś się dzięki jego twórczości odnajdzie i zaprzyjaźni z prawdziwym sobą.