Co robimy w ciemnościach? – cykl felietonów prosto z sali kinowej

Jest kilka rzeczy w moim życiu, których po prostu nie odmawiam. Wśród nich są takie przyjemności jak wypicie espresso tonic i pójście do kina studyjnego. Tak więc poddając się moim zasadom, z kawą w dłoniach, wybierzmy film i ruszajmy.

Ilustracja: Maja Białaszek

Rząd niżej niż my siada para w średnim wieku. Nie jestem człowiekiem pełnym uprzedzeń, ale oni ewidentnie nie przyszli na film. On trzyma odblokowany telefon z otwartą sekcją „komentarze” na znanym portalu o tematyce filmowej. Ustalmy jednak: kim jestem, żeby oceniać? Ja też nie przyszłam sama. Może kogoś mierzi widok cudzej ręki na moim kolanie (mnie nie, ale może kogoś).

Pozwalam sobie zatopić się w fikcyjnym świecie i … słyszę syk otwieranej puszki. Dobiega do mnie zapach piwa. Po chwili dołącza szelest jakiegoś opakowania i głośne chrupanie. „Nie przygotowaliśmy się wystarczająco” – mówię do mojego współtowarzysza, licząc, że również odczuwa tę fascynację pomieszaną z zażenowaniem, jaką funduje mi para przed nami… Przecież to trzy godziny seansu – na spokojnie mogliśmy wziąć kolację na wynos i zjeść ją w trakcie. Niestety to dopiero początek.

Czy ona naprawdę zdjęła buty? Trzeba było nie przychodzić w przynajmniej 8-centymetrowych szpilkach. Przyszłam na japoński dramat, nie na Tarantino, a mimo to widzę gołe stopy umieszczone wyżej niż pierwszy rząd siedzeń.

Stopy. Napisy na ekranie. Stopy. Napisy. Stopy. Napisy.

Nie mogę się skupić, co to ma być?! I w tym momencie, jak to się zdarza wtedy, kiedy myślimy, że nie może być gorzej – bohaterów filmu (bo przypominam, że ten wciąż trwa) porywa fala namiętności seksualnej. Bohaterom mojego seansu udziela się natomiast ten nastrój i Pan Romantyk rozpoczyna masaż gołych stóp swojej ukochanej. Chcę do domu.

Ona ciągle do niego mówi.

On właśnie przegląda opinie o filmie.

Kiedy film się kończy mam ochotę wybiec z sali i krzyczeć.

I w tym wszystkim zapomniałabym o ważnej informacji. Odnalazłam w końcu ulubionego reżysera. Wnioski z tego wyjścia są dwa: nie jestem gotowa na oglądanie cudzych randek, jestem natomiast gotowa na maraton wszystkich dystrybuowanych w Polsce filmów Hamaguchiego.

___

Paulina Podolewska – kocha kawę, pisanie i kino. Uwielbia chaos i adrenalinę robienia wszystkiego na ostatnią chwilę. Jej ulubiona pora roku to jesień, bo czytanie książek i binge-watching najlepiej smakują przy ciepłej kawie i zawinięciu się w kocyk.