Lęki i niepokoje w kinie – recenzja filmu “Antychryst”

“Jesienno-zimowa depresja” daje się we znaki. Na radzenie sobie z nią mamy mnóstwo różnych sposobów – koc, książka, czworonożny przyjaciel, siłownia, grzane wino oraz filmy. Jeśli więc stawiamy na filmy, to jakie typy wybieramy na pierwszy ogień. Często wybieramy komedie (ciepło, humor, chill), horrory (idealny i klimatyczny wybór na długie zimowe wieczory), melodramaty (kocyk plus duża paczka chusteczek obowiązkowo), ale także dramaty. Lubimy cierpieć z bohaterami i przeżywać ich – często niezwykle poważne – życiowe perturbacje. Lubimy, jak towarzyszą nam, doświadczając zgoła innych (lub podobnych) problemów i dylematów. Stawiani pod ścianą, przeżywający kryzysy egzystencjalne, załamania lub upadający pod ciężarem życia, muszą coś zrobić i wziąć się za siebie. 

Źródło: Filmweb

Oglądając filmy i wczuwając się w położenie bohaterów, przeżywamy najróżniejsze dylematy, lęki i niepokoje, często, jak się okazuje, bliskie nie tylko postaciom, lecz również nam. Boimy się wielu rzeczy. Przeraża nas samotność, strata bliskiej osoby, śmierć, ale też relacje z innymi ludźmi, którzy mogą wykorzystać nas, zranić i zostawić samymi sobie. Bolą nas nieprzepracowane traumy i wspomnienia, które nie zawsze szybko się zabliźniają. Często nawet jeśli myślimy, że już ślad po nich zbladł, wcale tak nie jest, a krew wypłynie z ran w najmniej oczekiwanym momencie. Dotyka nas strach przed instynktami oraz seksualnością, o której niezwykle rzadko mówi się otwarcie, mimo iż jest nierozerwalnym elementem naszej egzystencji. Na wszystkie te lęki odpowiedział w swoim dziele zatytułowanym “Antychryst” Lars Von Trier. 

Pierwotnym lękiem najgłębiej w nas zakorzenionym jest samotność. Boimy się, że zostaniemy opuszczeni w trudnym momencie życia lub skazani na indywidualny bój z trudami codzienności, tak jak bohaterka ekranizacji powieści tegorocznej noblistki Annie Ernaux, “Zdarzyło się”, która pozostawiona sama sobie na własną rękę próbuje dokonać zakazanej wówczas aborcji. Samotności doświadczyła także bohaterka filmu Pedra Almodovara pod tytułem “Julieta”, która czuła, iż życie toczy się wokół niej bez jej udziału. Lęk ten obrazuje kontrowersyjny i odważny duński twórca, opowiadając historię o małżeństwie, muszącym uporać się ze śmiercią dziecka, które podczas ich aktu seksualnego wypadło przez okno. Kobieta nie może poradzić sobie ze stratą. Mąż (zawodowo psychiatra) zabiera ją do domku w głębi lasu, gdzie poza nimi nie ma nikogo. Ten terapeutyczny wyjazd wyzwoli ich pierwotne instynkty. 

Lars von Trier wykreował niezwykle mroczny, klaustrofobiczny klimat. Niby akcja toczy się na otwartej przestrzeni, jednak czujemy się uwięzieni tam wraz z bohaterami.

“Antychryst” można także postrzegać jako dekonstrukcję melodramatu. Bohaterowie przeżywają traumę, jednak są w tym bardziej osobno niż razem. Mąż traktuje swą żonę bardziej jak pacjentkę niż żonę. Trudno dostrzec między nimi prawdziwe uczucie. Stosunki seksualne nie świadczą o ich miłości, lecz są aktami zwierzęcego pożądania i zaspokajania potrzeb cielesnych. Relacja między nimi jest niezwykle intrygująca i nie jesteśmy w stanie przewidzieć, czym skończy się ich wspólny wyjazd. 

Las, mrok, mgła, krew, seks i ciągłe szokowanie widza to krótka i dosadna charakterystyka dzieła Triera. Do tego trzeba jeszcze dodać niejednoznaczne zakończenie, które zostawia widza z mnóstwem pytań bez konkretnych odpowiedzi. Daje to nam poczucie, iż obcujemy z wyjątkowym tworem, którego twórca bawi się z naszymi oczekiwaniami i utartymi schematami gatunkowymi. Podejmując tematy najróżniejszych lęków typowych dla kinematografii, unika kroczenia przetartymi szlakami. Seksualność w “Antychryście” również ukazana jest w niezwykły sposób. Temat ten można ująć pod kątem walki z samotnością i pragnieniem bezpieczeństwa, wyrazu szczerego uczucia, realizacji fantazji lub po prostu zaspokajania potrzeb. Tutaj dostrzegamy bardziej tę ostatnią stronę. 

Trier syntezuje więc nasze niepokoje. Łączy dramat psychologiczny z body horrorem, doprawiając to pornograficznym seksem i mrocznym, niepokojącym klimatem. Razem z bohaterami wchodzimy w leśne odmęty, gdzie obnażane są ich pierwotne instynkty. W takie klimaty chce się wtopić w okresie jesienno-zimowym, doświadczając z bohaterami katharsis. 

___

Miłosz Szczepanik – pasjonuje się szeroko pojętą sztuką, lecz przede wszystkim kinematografią niezależną. Marzy o tym, aby w przyszłości zostać profesjonalnym krytykiem filmowym, dlatego od października rozpoczyna studia filmoznawstwa praktycznego i filologii polskiej. Przemyśleniami na temat obejrzanych filmów dzieli się na Instagramie (@filmy.zycia), gdzie zamieszcza również wiersze, w których obnaża swoje najskrytsze emocje. Najważniejszymi dla niego filmami są przede wszystkimi „Zwierzęta nocy”, „Samotny mężczyzna” oraz „Fuga” i „Córki dancingu”.


Komentarze

Jedna odpowiedź do „Lęki i niepokoje w kinie – recenzja filmu “Antychryst””

  1. ciekawa i zachecajaca do obejrzenia recenzja:)