Dualizm człowieka i sztuka dokonywania wyborów, czyli pytanie jak żyć tak, aby nic nam nie umknęło?
Sztuka „Podwójne życie Weroniki” w reżyserii Krzysztofa Rzączyńskiego to niezwykła podróż przez labirynt ludzkich relacji i wyborów życiowych. Inspirując się filmem Krzysztofa Kieślowskiego o tym samym tytule, Rzączyński tworzy własne, teatralne światy, które poruszają widza na płaszczyźnie zarówno emocjonalnej jak i intelektualnej.
Myślę, że głównym atutem tego spektaklu, jest oferowana widzowi możliwość eksploracji głębszych aspektów ludzkiej natury poprzez obserwację różnorodnych elementów teatru. Można powiedzieć, że aktorzy kreują swoje postacie w czterech różnych przestrzeniach. Pierwsza z nich to ta szablonowa, znana widzom, ta w teorii zapisana w scenariuszu. Kolejną możemy zaobserwować w scenach, kiedy aktorzy odnoszą się do spektaklu jako do eksperymentu scenicznego. Sceny te sprawiają na widzu wrażenie, jakby dopiero obserwował próbę stworzenia czegoś idealnego, a co jak później się okazuje, idealne być nie może. W tym miejscu chciałabym wspomnieć o tym, jak świetnie odnalazła się w tej przestrzeni, kreująca rolę Weroniki z przyszłości, Mirella Rogoza-Biel, która wykazała się na scenie nie tylko doskonale wyćwiczonym głosem i umiejętnością prowadzenia dialogu, ale także stworzyła postać nieoczywistą i magnetyczną, która naprawdę wprowadziła cały spektakl na zupełnie inny poziom.
Ważną sferę tworzą również tzw. Lalki „stolikówki”, zaprojektowane przez Cezarego Sielickiego. „Stolikówka” jest lalką, którą w tym spektaklu, podobnie, jak w japońskim teatrze Bunraku, animują trzy osoby. Z fascynacją obserwowałam z jaką precyzją i na jak wysokim poziomie technicznym, aktorzy poruszają lalkami. Stanowią one niejako metaforyczne przedłużenie postaci ludzkich, co pozwala na wyrażenie wewnętrznych konfliktów w sposób symboliczny i niezwykle sugestywny, a także emocji w sposób pełny i klarowny. Nie można zapomnieć również o przestrzeni scenicznej, która jest wykorzystywana nie tylko jako tło dla akcji, ale także jako aktywny uczestnik narracji. Zręczne manipulowanie światłem i dźwiękiem pozwala na stworzenie atmosfery, która podkreśla zdarzenia i zmiany na scenie. Spektakl nie tylko skupia się na fabule, ale także na subtelnych niuansach i gestach. Zabiegiem, który robi wrażenie, jest obecność kamery, z której obraz wyświetlany na ekranie w czasie rzeczywistym, daje inną perspektywę na to, co dzieje się na scenie.
Sama fabuła spektaklu skupia się według mnie na pytaniach: Czy warto wybierać bezpieczne opcje tylko dlatego, że się boimy? Jak pogodzić się z tym co mogło być, a co już nie wróci? Czy obie Weroniki (w tych rolach Kinga Matusiak-Lasecka i Katarzyna Staniewska) są częściami tej samej osoby? Odnoszę wrażenie, że w kwestii tych pytań, nie uda się uzyskać klarownych odpowiedzi, a zadaniem odbiorcy jest podjąć się próbie samodzielnej refleksji i interpretacji. Paradoksalnie, postaci w spektaklu są niezwykle wyraziste, ale w interakcjach ze sobą na tyle skomplikowane, że często niemożliwe jest uzyskanie przez widza jasnych komunikatów. Wyrazy uznania należą się przede wszystkim dla Kingi Matusiak-Laseckiej, która w roli Weroniki stworzyła niezapomniany portret kobiety zmagającej się z wewnętrznymi konfliktami i tajemnicami. Matusiak-Lasecka emanuje na scenie wyjątkową energią, potrafiącą poruszyć nawet najbardziej zatwardziałe serce widza. Jej interpretacja Weroniki pozostaje w pamięci długo po zakończeniu przedstawienia.
Sztukę “Podwójne życie Weroniki” można nazwać międzypokoleniowym eksperymentem psychologiczno-artystycznym, który z równą siłą oddziałuje na młodych, dopiero wchodzących w świat poważnych wyborów, jak i na tych starszych, bardziej doświadczonych życiowo. Dla młodszych widzów spektakl staje się inspiracją do refleksji nad własnymi marzeniami i wyborami, nad tym, jak kształtować swoje życie, aby nic nie umknęło. Dla starszych zaś otwiera on okno na przeszłość, przypominając o sile marzeń i możliwości ich realizacji, nawet w obliczu przeciwności losu. Spektakl ten z pewnością wpisuje się w grono ciekawszych i bardziej inspirujących spektakli z repertuaru Teatru Andersena w Lublinie.
Recenzja została stworzona w ramach współpracy z Teatrem imienia H. Ch. Andersena, w ramach projektu “Zaułek Książki – rozdział trzeci”
Autor: Iwona Kamińska