damnatio memoriae
drogi papierze, na którym zapisuję te słowa –
czasów pieczęci, wpatruj się w me lica
i nie pozwól zboczyć z tropu; obietnica,
której twój arkusz na zawsze dochowa
niech w twę biel wtopi swoje atramenta,
ubrudzi niewinność tobie przydaną
i ustanowi po wieczności, aby jako przynęta,
wydobywać pęknięte serca z jaskini światłością zalaną
bo wrażliwe na ucieszenie; ratowania zachęta
mierną próbą ukojenia i kolejną nieudaną.
**
zniknęłaś z mojego życia, gdy nie liczyłem
na stratę. oczekiwałem cudu, a przedobrzyłem;
z prawdziwym mną, urzeczę, że nade moją osobą
kłamstwa stosowałem – jedynie po to,
by stać się w twych oślepiach kłodą…
zniknęłaś i cię nie ma już, a tak się odnalazłaś
we mnie; swe odejście przewidziała żeś
i pozwoliła sobie ogniem we mnie cisnąć,
by wypalić me bole, gdy zechcesz zniknąć?
**
uwolnić się jako z klatki – zdążyłem się wznieść
przez już miesiąc ostatni, choć chwiejnie.
ale i w potoku nicości prądach się zwieść
i wyczekiwać cię u progu – wszak beznadziejnie!
wędrowco, który z naszej ścieżki zboczył,
moje drzwi otwarte śniegi i wiatry porywiste
przyjęły, w mej posiadłości straszliwe rubieże
dokonały na cieple mego ogniska, istne kradzieże,
i pomściły swoje mroźności, grzechom piekieliste
dały upust
**
[nie chciałbyś podkreślić, drogi autorze,
jej trosk i uciemiężenia?]
**
przeminęła jako z huraganem rozpętanym gwałtem,
jednak najwyższy czas już otrzeć łzy z mych licy,
poszukać ognia spośród lodowicy
i skleić porwane skrawki twego portretu –
wadzące mi kłody! póki nie przesunę ich
i nie pozbędę się z drogi twych liści szumiących
nieustannie bez ładu, z ostatkiem sił chcących
dać znać, iż gdzieś są w mym świecie…
**
[drogi poecie, natchnienie
przerasta cię, czyż nie?]
**
…nie zechcę cię w pobliżu. gdy zatrzymałaś
się na mej drodze, najpiękniejsza kłodo;
byś nie pomyślała, ile rozpalon żądz we mnie
zatamowałaś swym położeniem
**
[pisarzu, chwiejność w twej kursywie
nierównej czytelnik dostrzeże, zwolnij!]
**
wreszcie dorosłaś już w mej nadziei
do wyrwanej z gruntu. oh! nareszcie! —
nie skrywam, że w dwa różne
światy się uwikłaliśmy. wszakże już nie potrzebujemy
spierać o ich podział. milion drzew odnajdę,
które wyrzeźbią lukę po tobie i wydrążone
za moich stóp odciskami ślady drzewia
**
najdroższa kłodo; żegnaj!
dochowaj towarzystwa innym ci podobny,
ochroń ich przed wypadkiem na ich drodze…
[czy nauczysz się kiedyś, naiwnyś samolubny,
że do niej wszystkie drogi prowadzą?]
…pozostawiłaś mnię z chaosem,
i niech uwieczniony pozostanie
na wieki wieków, a potomni
odczytają i zapłaczą nad naszym losem
– jego świadectwo
niechaj spocznie na dnie szuflady,
spłonie gdzieś w mej pamięci odmęcie
przynajmniej niech gwarancję mam,
choćby i na razie,
że w ciebie nie uderzy z impetem.
Igor Jarczyński – Jest w 3 klasie liceum na profilu biol-chem i w wolnych chwilach pisze wiersze i artykuły. Poza tym robi hurtowe ilości zdjęć, kiedy tylko dostrzeże idealny kadr i bawi się ze swoim psem. A przede wszystkim słucha muzyki oraz spaceruje – zazwyczaj po mieście, ale najlepiej odnajduje się wśród zieleni.