Chętnie podróżują, a zwiedzanie świata jest dla nich nieodłącznym elementem codzienności i – można powiedzieć – marzeniem podzielanym przez niemal całe pokolenie. W ciągu życia podejmują się różnych prac zawodowych. Cenią sobie niezależność, toteż często decydują się podążać własną drogą podejmując się zawodów freelancerskich i zakładając własne biznesy powiązane z własną pasją.
Piotr Odoszewski (ur. 2002) – multiinstrumentalista i wokalista, muzyka obecna jest w jego życiu, odkąd pamięta, stypendysta programu Music MasterClass, obecnie w pocie czoła pracuje nad tym, aby wydać swój pierwszy singiel, prywatnie, jak i publicznie człowiek niezwykle ujmujący i pełen wigoru.
Zdaniem niektórych psychologów najważniejszą siłą motywacyjną dla osób z naszej generacji – generacji Z – są… pieniądze i kariera. Ambitnie, co nie? Mnie jednak zastanawia co też Tobie w duszy gra, co inspiruje Ciebie i daje energię do działania, tworzenia muzyki czy zwlekania się z samego rana z łóżka, żeby zdążyć na wykłady (oczywiście oprócz kawy)?
Poniekąd jestem w stanie się zgodzić z tą opinią, ale mam wrażenie, że motywacja podparta jedynie pieniędzmi i karierą jest bardzo krucha. Największą moją siłą jest pasja, naprawdę lubię tworzyć muzykę, mam radość z całego procesu twórczego, to mnie najbardziej napędza do działania. Oczywiście, trzeba myśleć o przyszłości, w której – chcąc nie chcąc – pieniądze są ważnym elementem. Na razie nie narzekam. W planach mam naprawdę sporo – zobaczymy jak się to wszystko potoczy.
No niestety, ale tak jak śpiewali Liza Minnelli i Joel Grey: ,,Money makes the world go round”. Jednakże, choć może podchodzę do tego w sposób zbyt idealistyczny – pasji kupić się nie da. Z odpowiednio zasobnym portfelem można co najwyżej zaopatrzyć się w sprzęt pomocny w jej realizacji. Wspomniałeś, że tworząc czujesz radość, jakie inne uczucia i myśli towarzyszą Tobie wówczas? Jak rodzi się muzyka?
Z pewnością frustracja – myślę, że nie tylko u mnie. Większość twórców wypuszczając swój utwór przestaje go słuchać – jestem w stanie w to uwierzyć. Te 4/5 minuty utworu okraszone są dziesiątkami godzin pracy w studiu nad dosłownie wszystkim: desperackiego poprawiania aranżacji, miksu, masteringu, warstwą liryczną, melodyczną, nagraniem wszystkich instrumentów, chórków – można by wymieniać w nieskończoność. Łatwo zapędzić się w ten wir doskonałości, a bardzo często się okazuje, że najlepsze ujęcia i ślady są właśnie te pierwsze, pomimo wszystkich błędów i nieczystości, bo właśnie w nich są te pierwotne emocje. Setne powtarzanie linii wokalu pozbawia go pewnej spontaniczności i autentyczności, staje się poprawne, ale bardzo nijakie.
W świadomości społecznej panuje przekonanie o tym, że osoby należące do generacji Z więcej czasu spędzają w świecie cyfrowym niż tym ,,realnym”. A jak to wygląda u Ciebie?
Staram się ograniczać użytkowanie z telefonu do paru najpotrzebniejszych aplikacji, tj. Messenger, Instagram, dyktafon i kamera, chociaż nie zawsze mi to wychodzi. Paradoksalnie więcej czasu spędzam na telefonie, kiedy mam dużo rzeczy na głowie. W wolnym czasie staram się jak najwięcej wychodzić do ludzi. Pandemia mi to uświadomiła, że jestem typem osoby, która do normalnego funkcjonowania potrzebuje kontaktu z kumplami.
Zatem jaką rolę odgrywają w Twoim życiu media społecznościowe i internet?
Szczerze to sporą. Jest to potężne narzędzie do inspiracji i uzyskania kontaktów, szczególnie w branży artystycznej. Zdajesz sobie sprawę jak dużo jest utalentowanych ludzi, którzy nie odnoszą sukcesu. Lubię sobie zadawać pytanie: dlaczego? Czasy artystów, którzy wyłącznie dobrze śpiewają dawno minęły – na szczęście. Wizerunek i cała otoczka są również niesamowicie istotne, a w niektórych przypadkach ważniejsza od twórczości. Nie należy się na to obrażać, tylko dopasować się do potrzeb ówczesnego rynku. Staram się być na czasie w kontekście nowych albumów czy singli artystów i właśnie internet mi na to pozwala.
Przyznam, że dotąd nie zdawałem sobie sprawy z tego, że wizerunek ma aż takie znaczenie dla artysty we współczesnym świecie. Zawsze bardziej zwracałem uwagę na samą twórczość niż na wizerunek artystów, tym bardziej że często można być odmienną osobą na scenie, a zupełnie inną w życiu prywatnym – do czego oczywiście każdy ma prawo. Czyżby nawet w świecie muzyki obraz zaczął wypierać dźwięk? Większe znaczenie ma malownicze zdjęcie z koncertu wrzucone na Instagrama czy chwytająca za serce melodia i tekst utworu?
Nie nazwałbym tego wyparciem, co najwyżej istotnym dodatkiem. Dzięki zwracaniu uwagi na wszystkie aspekty pozasceniczne dopiero wtedy możemy kogoś nazwać artystą kompletnym, bo nie zachwycamy się jedynie muzyką, ale żyjemy jego całą kreacją. Kim byłby Michael Jackson bez swojej rękawiczki i choreografii scenicznej, czy Daft Punk bez kostiumu robota? To tworzy symbole, które w połączeniu ze świetną muzyką są niezniszczalne. A poza tym pamiętaj, że ludzie najpierw ciebie widzą, a dopiero potem słyszą.
Jakbyś się czuł, gdyby ktoś nazwał Ciebie zoomerem? Byłoby to obraza, pochwała, a może po prostu stwierdzenie stanu faktycznego?
Nie da się ukryć, że jestem zoomerem, chociażby przez sam fakt pochodzenia z rocznika, który zalicza się do generacji Z.
Zatem jak to jest być zoomerem, dobrze?
Wiesz co, nasze pokolenie jest mega zagubione. Widzę to bardzo dobrze na swoim przykładzie. Codziennie jesteśmy bombardowani negatywnymi informacjami w mediach. Pojawia się przez to spora znieczulica na tragedie naszego świata. Również przez tak ogromną ilość informacji jesteśmy po prostu rozkojarzeni na co dzień. Nikt z nas nie wie, na czym się skupić.
Ach, żeby tylko zagubieni. Kiedy tak o tym myślę w głowie zaczyna mi krążyć refren pewnego utworu zespołu Kwiat Jabłoni:
,,Więc kto powie mi jak radzić sobie mam
Taki wielki świat nade mną mam
Ileś tam lat, lecz to niewiele da
Doświadczenia ciągle brak”
Jak tu się odnaleźć w tym świecie? Masz jakiś pomysł?
Sam go szukam, natomiast bardzo dużo daje wspólna pasja z przyjaciółmi. Może to być dosłownie wszystko. Ważne jest to, by być w stanie się z nią podzielić. Masz wtedy jasno sprecyzowany cel, jednocześnie czujesz, że nie jest on bez sensu, bo nawet sama rozmowa na ten temat może sprawić niesamowitą radość.
Wiadomo, że na kształt charakteru człowieka wpływ mają rozmaite czynniki np. środowisko, w którym dorastał, wychowanie, które otrzymał, jego doświadczenia życiowe itd. dlatego też znalezienie dwóch takich samych ludzi, nawet w obrębie jednej konkretnej generacji, graniczy z cudem, a być może jest to w ogóle niemożliwe. Można jednak wyróżnić pewne trendy i tendencje, które są właściwe całemu pokoleniu. Jakie cechy charakterystyczne dla generacji Z mają twoim zdaniem szczególne znaczenie?
Parę takich tendencji wymieniłem wyżej. Ale żeby nie było tak negatywnie, to również wydaje mi się, że nasze pokolenie jest bardzo indywidualne. Nie boimy się mówić własnego zdania, jesteśmy też w dużym stopniu niezależni. Mamy niesamowite możliwości, m.in. właśnie dzięki internetowi.
No dobrze, a teraz coś z zupełnie innej beczki – czego brakuje osobom zaliczonym w poczet generacji Z, na jakich cechach czy umiejętnościach im nie zbywa?
Potrzebujemy spokoju. Wielkie możliwości łączą się ze sporą presją nałożoną przez rodziców, rówieśników, czy samych siebie. Instagram czy inne aplikacje social mediowe w tym na pewno nie pomagają.
A w czym Ty odnajdujesz spokój?
Największy spokój odczuwam, gdy robię coś, co nie jest ze mną sprzeczne. Kiedy mam zawalony kalendarz pracą, która jest jednocześnie moją pasją. Kiedy wiem, co mam jutro do zrobienia. Brak planów doprowadza mnie do strasznej frustracji i niepokoju.
“Pokaż mi swoją playlistę, a powiem Tobie jakim człowiekiem jesteś.” Jaki gatunek bądź gatunki muzyczne najbardziej przypadają Tobie do gustu, czy masz jakichś swoich ulubionych wykonawców?
Nie lubię mówić o ulubionych gatunkach, bo dosłownie każdy z nich ma reprezentanta, który narusza jego dobre imię. Chociaż gdybym musiał, to na pewno wymieniłbym: indie, hip-hop, szeroko rozumianą muzykę popową, jazz, r&b, neo-soul. To są główne nurty, w których się obracam jako słuchacz.
Kogo, oprócz siebie, cenisz spośród współczesnych wykonawców?
To musiałaby być bardzo długa lista. Na pewno nie zabrakłoby na niej Dawida Podsiadło, Patricka Watsona, Cigarettes After Sex, Maca Ayresa, Toma Mischa, Taco Hemingwaya, Ralpha Kamińskiego, Schaftera, Billie Eilish, Hani Rani, Patricka the Pan, Otsochodzi, Jordana Rakeiego, Olafura Arnaldsa, RY X – to taka szybka lista, którą bym złożył bez zastanowienia.
Niezaprzeczalnym faktem jest, że dawno nie mieliśmy do czynienia z taką epidemią, która swoim zasięgiem objęła cały świat. Stanowi ona już nie kolejny niepokojący news z odległej nam części świata, lecz realne zagrożenie dla naszego życia. Coś obecne z nami na co dzień w parku, sklepie, na uczelni. Niewątpliwie będzie to doświadczenie generacyjne, nie tylko zresztą dla wchodzących w dorosłość osób z generacji Z, lecz również dla naszych następców określanych jako pokolenie Alfa. Jak Ty zapamiętasz ten okres, który na chwilę obecną jeszcze nie dobiegł końca?
Nie za miło. Czas lockdownów był chyba najgorszym okresem w moim życiu. Oczywiście – podczas siedzenia w domu miałem dużo czasu, by poświęcić się swojej twórczości. Jednak prywatnie trochę sypał mi się grunt pod nogami. Uświadomiłem sobie, że zdrowie jest najważniejszą wartością, wszystko inne pozostaje ulotne.
Powszechnie i chyba nie bez powodu uważa się, że osoby należące do pokolenia Z mają wielkie ambicje życiowe, a co za tym idzie również plany na przyszłość i raczej nie zadowoli ich monotonna praca w korporacji czy 16 godzin dziennie spędzonych w kancelarii prawniczej. A jakie są Twoje plany tak na bliższą, jak i na nieco dalszą przyszłość?
Plany zawodowe są bardzo obfite. Nie chciałbym o nich mówić, bo nie wiem, ile z nich dojdzie do skutku. Na razie niech to zostanie małą tajemnicą.
zdjęcie: Julia Markiewicz