Łotrzynie, czyli kobiety, które zbójowaniem się pałały – część pierwsza.

Rysunek góry z kapeluszem zakopiańskim i ciupagą

Postaci Janosika, jak i jego konfratrów grasujących w Tatrach, Karpatach oraz Beskidach poświęcone zostały liczne legendy ludowe, a także przedstawiające ich w sposób hagiograficzny dzieła kultury – od książek, poprzez pochodzące z bazaru kiczowate ciupagi i pamiątkowe kubki, po wyprodukowany w 1973 roku serial o wielce wymownej nazwie ,,Janosik”. Niewątpliwie przyczyniły się one do ugruntowania w zbiorowej świadomości wizerunku zbójców jako poczciwych następców Robin Hooda. Nie trzeba chyba mówić, że rzeczywistość rysowała się w nieco odmiennych barwach. Nie każdy jednak wie, że zbójnictwem (przynajmniej tymi grasującymi na terenach dawnej, jak i obecnej Rzeczpospolitej) pałali się nie tylko mężczyźni, ale również kobiety. Ba! Mało tego, wśród nich zdarzały się nawet damy, a mówiąc ściślej exdamy, wywodzące się ze stanu szlacheckiego!

Barbara Rusinowska, czyli postrach Gór Świętokrzyskich 

Tak, nie macie omamów, ani tym bardziej nie przesłyszeliście się, a jeśli nawet pomimo moich zapewnień odczuwacie wątpliwości (autor nie poczuwa się do odpowiedzialności za trapiące czytelników delirium tremens), to i tak nie zmienia to faktu, że zbójecki proceder miał miejsce także w Górach Świętokrzyskich. Dla osób, które powyższego żartu nie zrozumiały bądź też nie uważały zbytnio na lekcjach geografii (a być może oba na raz), Góry Świętokrzyskie, chociaż malownicze, już wówczas nie należały do najwyższych pasm górskich w Rzeczypospolitej oraz zajmowały równie niewielki obszar, co obecnie. Faktem jest, że dla zbójnika stanowi to nie lada problem – nie wiadomo bowiem za bardzo, gdzie schować zrabowane skarby oraz ukryć się przed pościgiem.  

Cóż… taki problem nie istniał na pewno dla wywodzącej się ze szlacheckiej rodziny Łabędziów Barbary Rusinowskiej, która rozbojem się trudniła. Okres życia Barbary przypadł na przełom XV i XVI wieku. Legendy nie są zgodne co do przyczyny zejścia młodej szlachcianki na złą drogę. Według jednej z nich Barbara zaczęła się pałać zbójectwem po tym, jak zamordowano jej ojca, który stanął w obronie katowanego przez innego szlachcica chłopa. Inna wersja wspomina zaś, że swoją przygodę ze zbójectwem Barbara Rusinowska zaczynała od kradzieży koni, a dalej już… jakoś poszło. Niezależnie od tego, która wersja jest prawdziwa (być może żadna) to właśnie konie odegrały znaczącą rolę w zbójeckiej karierze szlachcianki. Na tych zwierzętach przemieszczała się razem ze swoją bandą rabując kupców, napadając na podróżnych oraz łupiąc wsie, a także kradnąc kolejne konie. Przez wiele lat Barbara pozostawała nieuchwytna, gdyż starała się zachowywać pozory i przyjmowała rolę typowej szlachcianki. Mieszkała w zamku zwanym ,,Orlim Gniazdem’, który podobno został on wybudowany za pieniądze pochodzące ze zbójnickiego procederu. Tam, jako zwykła szlachcianka, przyjmowała gości oraz kawalerów starających się o jej rękę. Jednak, gdy tylko opuszczali oni bramy jej zamku, Barbara wysyłała za nimi zbójników należących do jej bandy, którzy pozbawiali wskazanych przez herszta ludzi ich kosztowności, a nierzadko również życia. Pani ,,Orlego Gniazda” zyskała szacunek wśród swoich zbójeckich kompanów nie tylko dlatego, że nosiła się po męsku, ale przede wszystkim ze względu na swoje umiejętności przywódcze. Śpiewali oni o niej następująca pieśń. 

,,Nasza pani Rusinowska 
już barwiczki na lica nie kładzie. 
Ale zawsze, tak jak drzewiej, 
z mieczem, w kurcie, w butach z ostrogami, po męsku nam przewodzi.” 

Barbara Rusinowska przez blisko 20 lat siała postrach na ziemi kieleckiej i radomskiej, jednak w końcu, jak to w życiu bywa, zgubiła ją próżność, a także zwykły przypadek. Kolejne udane napady sprawiły, że szlachcianka przestała ukrywać to, że w wolnym czasie i w ramach zarobku trudni się zbójectwem. Stała się sławna na całe ówczesne województwo sandomierskie (w przeciwieństwie do Gór Świętokrzyskich, województwo świętokrzyskie małe raczej nie było – zajmowało znaczne obszary ziemi małopolskiej, lubelskiej, kieleckiej, no i – rzecz jasna – sandomierskiej) i zwróciła na siebie uwagę ówczesnych organów ścigania. Dobra passa bandy Barbary Rusinowskiej skończyła się wraz z napadem na wieś Słupia. Mieszkańcy zostali ostrzeżeni o ewentualnym napadzie zbójców i zorganizowali obronę wsi, podczas której schwytali kilku członków bandy Barbary Rusinowskiej. W nocy ich kompani zabili strażnika i przepiłowali kraty do celi, a następnie razem z uwolnionymi więźniami zbiegli w góry. Od tego czasu bandę zaczęła dotykać już tylko klęska po klęsce. Kolejni zbójnicy dawali się schwytać lub też ginęli w trakcie napadów. Któregoś dnia złapano w końcu samą Barbarę Rusinowską, którą przyłapano na kradzieży koni we wsi Waśnowa. Stało się to prawdopodobnie w wyniku zdrady zaprzyjaźnionego z bandą Rusinowskiej karczmarza, który wydał ją straży. W 1505 roku na sejmie w Radomiu działy się rzeczy wielkie i doniosłe – uchwalenie konstytucji Nihil Novi oraz Statutów Łaskiego – dlatego też, aby nieco rozluźnić panującą tam atmosferę, postanowiono powiesić na radomskim rynku kilku zbójców, w tym jedną zbójczynię. Wyrok został wykonany, zaś Barbara Rusinowska zawisła na szubienicy w męskim stroju, w butach z wysoką cholewką – tym samym, w którym dokonywała napadów. W XIX wieku Aleksander Ładnowski – polski aktor, dramaturg i reżyser teatralny – napisał poświęcony Barbarze Rusinowskiej dramat historyczny, zatytułowany ,,Barbara Rusinowska, czyli zbójcy Gór Świętokrzyskich”. 

CDN