Jeśli kurs Kwalifikowanej Pierwszej Pomocy kiedykolwiek miał sens, to właśnie teraz, kiedy ta pomoc jest rzeczywiście potrzebna – mówi Kasia, wolontariuszka działająca na co dzień dla uchodźców. Tylko co to właściwie znaczy “być wolontariuszką” i jakie formy przybiera wolontariat w czasach wojny? Odpowiedzi z perspektywy ratowniczki, znajdziecie w niniejszej krótkiej rozmowie.
Katarzyna Kaleta – harcerka i ratowniczka KPP (Kwalifikowanej Pierwszej Pomocy). 20-letnia uczennica kierunku “terapeutka zajęciowa”, a jednocześnie osoba pracująca. Moja serdeczna przyjaciółka. Została wolontariuszką w pierwszym tygodniu wybuchu wojny w Ukrainie i nieprzerwanie trwa w służbie (określenie harcerskie). Dodatkowo, jest prawdziwą pasjonatką pierwszej pomocy i absolutną miłośniczką roślin. |
Jako wolontariuszka, Kasia stacjonuje w starym budynku krakowskiego dworca. Do jej zadań należy szybkie reagowanie na potrzeby przybywających do punktu ratowniczego Polskiego Czerwonego Krzyża. Uchodźcy zgłaszają się tam sami lub zostają skierowani przez zwykłych wolontariuszy. Pomoc, jakiej udzielają tu przeszkoleni wolontariusze, jest pierwszym ratunkiem dla poszkodowanych przez wielogodzinną podróż. Czasem trzeba podać leki przeciwbólowe lub uspokajające, które bywają równie potrzebne. Nie wypisuje się tutaj recept, a po leki specjalistyczne prowadzi się pacjentów do przychodni lub szpitala.
Bardzo dużo daje nam współpraca ze Związkiem Harcerstwa Rzeczpospolitej. – mówi Katarzyna – Ci ludzie, którzy nam pomagają… są przecudowni.
Co czułaś, kiedy po raz pierwszy przystąpiłaś do służby na dworcu?
Stres. Stres, że nie będę wiedziała co zrobić. Najgorsza jest bariera językowa – na szczęście zawsze pomaga tłumacz albo internet. Czasem czuję bezsilność – że nie możemy zrobić więcej niż to, co do nas należy.
Podczas naszej rozmowy, ratowniczka wielokrotnie podkreślała, towarzyszące jej również w trakcie późniejszych służb, uczucie bezsilności. Nie zapomniała jednak wspomnieć o chwilach, kiedy ludzie dziękowali za udzieloną pomoc. Dobrze pamięta też podnoszące na duchu momenty, kiedy dzieci ściskały czekające na nie w punkcie pluszaki.
Czy połączenie wolontariatu z dotychczasowymi zajęciami jest dla Ciebie trudnością?
Tak, jest to obciążające. Wiadomo – czasem wolałabym zamiast tego iść spać albo z kimś się spotkać. Ale są momenty, że na dworcu nie dzieje się nic, a później w jednej chwili wszyscy czegoś potrzebują.
Co znaczy dla Ciebie: być wolontariuszką?
Okropnie trudne to pytanie… To jest zupełnie inne doświadczenie od obstaw i wolontariatów, w których wcześniej uczestniczyłam. Ale jest w tym coś takiego… Podziwiam wszystkie_ich wolontariuszki_szy.
Pierwsza pomoc jest dla mnie czymś co po prostu chcę robić. Wiem to, odkąd odbyłam swój pierwszy kurs. Nie możemy bać się pierwszej pomocy, ona taka już jest – nie wiadomo kiedy tak naprawdę jej użyjesz.
Tekst autorstwa Wiki Buczek powstał w ramach cyklu krótkie rozmowy.
Wiktoria Buczek – gdyby miała jednym słowem opisać kim jest, powiedziałaby: artystką. Pasjonuje się sztuką, w jej najszerszym rozumieniu, a wyodrębniając dziedziny szczególnie jej bliskie, należy wspomnieć rękodzieło, taniec i pisanie – z których to ostatnie, wychodzi jej najlepiej. Znajdziecie Wikę w kawiarenkach, gdzie pogrąża się w magicznej latte i niezwykłych rozmowach. Znajdziecie ją na trasie pociągu, którym jeździ, by odwiedzić ukochaną.