Obcując ze sztuką, nie analizujemy tylko tego, co przedstawia, lecz przede wszystkim to, w jaki sposób to robi. Analizujemy pełniące często nadrzędną rolę środki artystycznego przekazu, które mówią więcej niż to, co ukazane wprost. Tak właśnie jest w przypadku nowej produkcji Tomasza Wasilewskiego “Głupcy”, który wziął sobie do serca słowa Witolda Gombrowicza (“Sztuka polega na doskonaleniu formy”) i stworzył z elementów wykorzystanych wcześniej w “Zjednoczonych stanach miłości” dzieło unikatowe, kontrowersyjne i przesycone emocjami – bólem, cierpieniem i grozą, naturą.
Historia skupia się na Marlenie (kobiecie po sześćdziesiątce), która jest w związku z młodszym o dwie dekady partnerem – Tomaszem. Pracuje w szpitalu jako ginekolożka. Mimo pracy, w samym centrum jej życia znajdują się Tomasz oraz przyroda, otaczająca ją ze wszystkich stron. Przez życie bohaterki przechodzi jednak sztorm. Marlena musi zaopiekować się synem, z którym nie ma od pewnego czasu kontaktu – nie mówi i nie chodzi, choć nie do końca wiadomo co się z nim stało. Tomasz i Marlena ze względu na opiekę nad Mikołajem nie czują się komfortowo i szczęśliwie w domu. Rzeczywistość i otoczenie buntują się przeciwko nim. Bohaterom puszczają emocje, próbują uciekać, lecz jest to niemożliwe, a natura cały czas przypomina o bólu.
Fabuła w pewnym stopniu wydaje się prosta – kolejna historia o miłości bez względu na różnicę wieku. Opowieści o opiece nad członkiem rodziny znajdującym się w ciężkim stanie też było ostatnio wiele w polskim kinie, między innymi “Jak pies z kotem”, “Moje córki krowy”, “Chce się żyć”, “Lęk wysokości” i wiele innych. Można więc bardzo się pomylić co do filmu, gdyż nic nie jest takie, jakim się z początku wydaje, a finał ujawnia fakt, który całkowicie zmienia obraz historii. Mimo to dalej jest to opowieść o uczuciu, miłości nieakceptowanej przez otoczenie i finalnie także przez publiczność. Ironiczny tytuł mówi sam za siebie, jaki jest stosunek do bohaterów. Boli to, iż miłość poddawana jest często krytyce, gdy burzy schemat i łamie archaiczne normy, nawet jeśli uczucie jest szczere i nie rani innych.
Zestawiając “Głupców” i “Zjednoczone stany miłości” ze sobą, dostrzegamy pewne punkty wspólne obu dzieł – lokacja, cisza i pierwotne instynkty człowieka. W “Zjednoczonych stanach miłości” kluczem do analizy utworu było to, że bohaterki mieszkają obok siebie i każda jest w głębi samotna. Istotą “Głupców” jest mieszkanie w otoczeniu przyrody (przy samym morzu). Symbioza z nią sprawia, iż fauna i flora odzwierciedla stan emocjonalny bohaterów, – strach, lęk, napięcie, ból; chociażby poprzez scenę, w której Marlena wychodzi na balkon i widzi szalejący na zewnątrz sztorm. Bliskość przeradza się w osaczenie i pogłębia klaustrofobiczny klimat filmu. Można więc uznać, że obok Doroty Kolak główną rolę w filmie odgrywa właśnie środowisko naturalne. Człowiek jest jego dziełem i mieszkańcem, rządzą nim instynkty – pożądanie, chęć krzyku.
Po seansie “Głupców” trudno pozbyć się z pamięci sceny jęku Mikołaja, z którym główna bohaterka nie może sobie poradzić. Zostaje całkiem sama w obliczu cierpienia syna. Próbuje zagłuszyć skowyt. Sama krzyczy. Kręci się. Ucieka. Cierpi, a natura cierpi razem z nią, oddając cierpienie Mikołaja.
Bohaterów poznajemy nie w pełni. Od razu wchodzimy w pewien stan, jednak nie dostajemy ekspozycji, nie poznajemy ich do końca, przez co trudno ocenić ich poczynania i zrozumieć całokształt sytuacji. Wydaje się, że może jako widzowie czegoś nie dostrzegliśmy, jednak można potraktować to jako kolejny zabieg artystyczny Wasilewskiego. Reżyser chce odebrać publiczności możliwość oceny bohaterów, bo czy można oceniać kogoś, kogo nie poznaliśmy w pełni, nie znając kontekstu zaistniałej sytuacji?
Na koniec trzeba na chwilę zatrzymać się nad najtrudniejszą i najbardziej wymagającą – zarówno psychicznie jak i fizycznie – rolą Doroty Kolak. Cielesność, nagość i zbliżenia seksualne są kolejnymi charakterystycznymi elementami dzieł Wasilewskiego. Towarzyszący jej Łukasz Simlat jest stonowany, choć momentami także puszczają mu emocje. Duet tych bohaterów jest odegrany szczerze, realistycznie i bez dozy fałszu. Poza tym Tydyk i Herman również tworzą pamiętne kreacje aktorskie. Postać Herman w końcowym etapie filmu zaskakuje odwagą, gniewem i żalem.
Przed seansem “Głupców” warto obejrzeć lub powtórzyć seans “Zjednoczonych stanów miłości”, gdyż przygotowuje to do dyskomfortu podczas jeszcze bardziej wymagającego i oryginalnego dzieła. Trudna jest to kinematografia, kontrowersyjna i łamiąca tabu, lecz takie produkcje zostają z widzem na dłużej niż prosto zrealizowane filmy, które nie silą się na ukazanie czegoś więcej poza stereotypami odnośnie relacji, miłości. Takiej relacji jak w tym filmie jeszcze nie ujrzeliście. Gwarantuję.
“Natura jest świątynią, kędy słupy żywe / Niepojęte nam słowa wymawiają czasem. / Człowiek śród nich przechodzi jak symbolów lasem.”
Charles Baudelaire – “Oddźwięki”
___
Miłosz Szczepanik – pasjonuje się szeroko pojętą sztuką, lecz przede wszystkim kinematografią niezależną. Marzy o tym, aby w przyszłości zostać profesjonalnym krytykiem filmowym, dlatego od października rozpoczyna studia filmoznawstwa praktycznego i filologii polskiej. Przemyśleniami na temat obejrzanych filmów dzieli się na Instagramie (@filmy.zycia), gdzie zamieszcza również wiersze, w których obnaża swoje najskrytsze emocje. Najważniejszymi dla niego filmami są przede wszystkimi „Zwierzęta nocy”, „Samotny mężczyzna” oraz „Fuga” i „Córki dancingu”.