Minęły cztery lata odkąd Greta Thunberg jako 15-latka postanowiła zamanifestować swoje wkurzenie na polityków pod szwedzkim parlamentem. Z aktywistki media zmieniły ją w celebrytkę, z którą polityk wolał mieć zdjęcie niż rozmowę o przyszłości. Więc zniknęła. I choćbyśmy znaleźli kolejną Gretę, to nic nam to nie da. Nadal nikt by jej nie słuchał.
2018 rok. 15-letnia Greta Thunberg odmawia pójścia na lekcje. No bo jak iść grzecznie na lekcje, skoro nikt z zasiadających w Parlamencie z nauki korzystać nie chce, a ekologię ma w poważaniu? W Szwecji kończy się właśnie najgorętsze lato do tamtej pory. Greta, wkurzona, siada więc na pod budynkiem parlamentu w Sztokholmie i decyduje się wracać tam każdego dnia przez następne dwa tygodnie. W międzyczasie wręcza ludziom ulotki – “Robię to, bo wy, dorośli, chrzanicie moją przyszłość”.
2022 rok. Na proteście Młodzieżowego Strajku Klimatycznego we Wrocławiu spotykam 12-letnią Maję. “Greta Thunberg przecież też protestowała tak jak my!” – mówi mi. Uczniowie z jej szkoły trzymają w rękach banery – “There’s No Planet B”, “Save the Earth”, “Stop Climate Change”. Skandują ze starszymi uczniami, licealistami, studentami, nauczycielami i rodzicami – “Nasza złość, wasza bierność”.
Greta swoimi strajkami chciała zmusić rządzących, aby zaczęli działać dla klimatu. Słuchał jej cały kraj, a później świat. Przemówiła do polityków w Parlamencie Europejskim i na szczycie COP24. W 2019 roku otrzymała szwedzką nagrodę Right Livelihood Award, tytuł Ambasadora Sumienia Amnesty International, tytuł Człowieka Roku tygodnika “Time”. Kilku norweskich parlamentarzystów nominowało ją nawet do Pokojowej Nagrody Nobla.
W końcu, odmówiła przyjęcia nagrody środowiska Rady Nordyckiej – „ruch klimatyczny nie potrzebuje więcej nagród, lecz aby politycy i ludzie u władzy zaczęli słuchać tego, co mówią najnowsze, dostępne źródła naukowe” – oznajmiła i niedługo potem zniknęła z mediów. Mówi się, że jednym z powodów był fakt, że dla opinii publicznej nie było ważne, co aktywiści klimatyczni mieli do powiedzenia. Ważne było, czy mówi to Greta. I w jaki sposób można sobie zrobić z nią zdjęcie.
Na jej cześć do tej pory nazywa się nowoodkryte gatunki – m.in. ślimaka, ptasznika i niesporczaka.
Pytam Maję o to, czego by chciała dla naszej planety. “Żeby rząd posłuchał tego, o co proszą ludzie i starał się coś zrobić” – odpowiada. Mówi w takim sposób, że pewnie też dałaby radę porwać tłumy – grzecznie, prosto, ale stanowczo.
– Te stare… przepraszam, starsze osoby” – poprawia się bezwiednie – są przyzwyczajone do starszych sposobów: palenia węgla i w ogóle. Trudno jest im odzwyczaić się i zrozumieć, że jak kiedyś palili, no przepraszam, ale wszystkim, to to zanieczyszczało planetę. Nie zwracali na to uwagi, bo nie było jeszcze tak źle – mówi.
Obok inna dziewczynka, może trochę starsza, stworzyła transparent z hasłem “POLITYCY DO TABLICY”.
– Bo nie powinni się skupiać na zyskach, czy na tym jak wyglądają dla swoich wyborców, tylko powinni się skupić na tym, żeby dało się żyć na tym świecie – tłumaczy.
Może to kolejny materiał na “polską Gretę”? W tym tłumie na wrocławskim placu Wolności, gdzie protestowali dzisiaj uczniowie takich potencjalnych kolejnych “twarzy ekologicznej przemiany” jest pewnie więcej. Każdy z nich nie poszedł dzisiaj do szkoły, żeby krzyknąć do polityków “Chcemy klimatycznej sprawiedliwości TERAZ”.
Tylko tych, którzy by tych krzyków posłuchali nadal nie przybywa…