Ukochane równanie profesora [Pociąg literacki – przystanek Azja Wschodnia]

Samsung. Suzuki. Huawei. Sushi. Kimchi. K-pop. Anime. Mangi. Ryż. 

To pewnie jedne z wielu skojarzeń, które przychodzą nam do głowy jako pierwsze, gdy myślimy o państwach wschodnioazjatyckich, takich jak Korea Południowa czy Japonia. 

Ostatnimi czasy fascynacja tym regionem wśród ludzi zdecydowanie wzrosła, m.in dzięki skokowi popularności koreańskich zespołów popowych, takich jak chociażby BTS. Różnego rodzaju serialowe platformy streamingowe pokroju Netflixa rozkładają przed nami wachlarz koreańskich produkcji, dających niemałą przyjemność z oglądania codziennego życia w kulturze tak innej od europejskiej. Jednak jest to życie wyidealizowane, bo umówmy się, tak zwane k-dramy to często przesłodzone do granic romansidła, niemające wiele wspólnego z realiami. Oczywiście mimo tego i ja osobiście pochłaniam je w dużych ilościach. 

Podobnie sprawa ma się z Japonią, która może kojarzyć się głównie z zatłoczonymi ulicami Tokio, przepełnionymi różnorodnością stylów oraz kulturą technologii. 

Odkładając jednak na bok wszelkie powyższe tematy, jeśli chcemy naprawdę zagłębić się w tak odległy nam koloryt lokalny, powinniśmy sięgnąć po nic innego jak literaturę. Ponieważ idąc z myślą, iż pisarze powinni być niejako sumieniem i żywą pamięcią społeczeństwa, to właśnie ze słowa pisanego możemy dowiedzieć się najwięcej o kontekście społeczno-politycznym, który można podłożyć pod pojmowanie innej kultury, by ją w pełni zrozumieć i docenić. 

Dlatego w najbliższym czasie moim Pociągiem Literackim zabiorę Was w podróż po literackiej scenie Singapuru, Tajwanu, Korei Południowej i Japonii. 

***

Ukochane równanie profesora 

Naszą pierwszą stacją na trasie Pociągu Literackiego będzie Kraj Kwitnącej Wiśni, czyli Japonia. I to w jakim wydaniu!

Zaczynamy mianowicie od krótkiej książeczki autorstwa Yōko Ogawy (⼩川 洋⼦). „Ukochane równanie profesora”, zostało nagrodzone nagrodą Yomiuri oraz pierwszą w historii nagrodą Hon’ya Taishō, której ideą jest promowanie książek dobrze się sprzedających, jako wybór kolektywu księgarzy z całego kraju, będący wsparciem w dobie kryzysu wydawniczego (w tym roku była przyznawana po raz osiemnasty).

Zdjęcie: Natalia Czajka

Yōko Ogawa urodziła się w 1962 roku w Okayamie, a jako absolwentka Wydziału literatury na Uniwersytecie Waseda zadebiutowała w 1988 roku utworem „Agehacho ga kowareru toki” (揚⽻蝶が壊れる時), otrzymując za nią Kaien Literary Prize, by już dwa lata później dostać prestiżową Nagrodę im. Akutagawy za zbiór opowiadań „Ninshin Karendā” (妊娠 カレンダ) (obecnie zasiada w komisji przyznającej to wyróżnienie). 

Rękę prowadzącą pióro już przedstawiłam, teraz usiądźcie wygodnie, weźcie łyk ciepłej kawy i posłuchajcie historii, która otuli Was niczym kocyk. 

Profesor. Codziennie zakładał na siebie jedną z trzech marynarek, które miał w szafie i nie byłoby w nich nic szczególnego, gdyby nie tony karteczek obecnych na każdym skrawku ubrania. Ledwo się trzymających, bardziej siłą woli i pewnie daną mu obietnicą, iż nie spadną, niż dzięki zużytym już spinaczom. Karteczki zawierały jednocześnie ważne, jak i dość trywialne informacje. Dwie z nich były jednak wyjątkowo istotne. Pierwsza zawierała zdanie objaśniające rzeczywistość, w której budził się każdego poranka, “MOJA PAMIĘĆ TRWA TYLKO 80 MINUT”, druga zaś stanowiła mocno uproszczony portret nowej gosposi. Kochał liczby pierwsze, dowody matematyczne, baseball, nie lubił marchewki i gdy mu się przeszkadzało myśleć. 

„Przekręciłam pokrętło do samego końca, a Profesor z wyciągniętą szyją zaglądał do tostera przez cały czas opiekania chleba. Zupełnie jakbym przeprowadzała dowód jakiegoś ważnego twierdzenia, a on śledził to z zapartym tchem. I był tak samo zachwycony tostem, co twierdzeniem Pitagorasa.”

Gosposia. Młoda kobieta, samotna matka, pracowała już u różnych pracodawców, tym razem zgodziła się podjąć pracę w miejscu, z którego wszystkie jej poprzedniczki szybko rezygnowały. Staje przed nowym wyzwaniem i chyba nie spodziewała się nigdy, że jeden człowiek, który nawet nie będzie jej pamiętał na drugi dzień, ba!, może zapomnieć o niej tego samego dnia kilkukrotnie, tak bardzo może zmienić jej życie. 

Pierwiastek. Dziesięcioletni syn gosposi, który został ochrzczony przez Profesora nazwą symbolu matematycznego dzięki swojej płaskiej jak daszek głowie. Fascynował się baseballem, a gdzieś w głębi zaczynała w niego kiełkować również fascynacja… matematyką. 

Matematyka. Spoiwo naszej historii. Nitka, która w magiczny sposób splata ze sobą losy tych trzech na pozór innych i niepasujących do siebie osób. Królowa, która pozwoliła się odkryć ludziom, by przysłużyć im się w rozwoju na każdej płaszczyźnie życia. 

„Niektóre liczby są bardzo nieśmiałe. Nigdy nie ukazują się ludzkim oczom. Ale są w naszych sercach i swoimi małymi rączkami robią wszystko, by przysłużyć się światu.”

Ach, jakże cieplej mi się robiło na sercu z każdą przewracaną kartką, z każdym wzorem matematycznym, z każdym zachwytem nad nauką i ludzkim sercem. 

Opowieść naszych bohaterów jest przepełniona dobrocią i zrozumieniem dla niedoskonałości ludzkiego organizmu, który potrafi się zepsuć w najmniej oczekiwany sposób. 

Zdjęcie: Natalia Czajka

Pełno tu miłości, tej czystej; połączonej z zachwytem, który wywołują uśmiech drugiego człowieka lub samo istnienie liczb zaprzyjaźnionych. Zastanawiać by się można, jak tu podziwiać coś tak prostego i trudnego zarazem jak liczby. Czy jednak to nie z nich składa się nasz świat? To one opisują każdą cząstkę naszego życia. Nasza data urodzenia, numer buta, liczba dni urlopu, godzina. Nawet jeżeli nie używamy codziennie wzoru na deltę czy twierdzenia Pitagorasa, to nie znaczy, że są to rzeczy bezwartościowe i nie istniejące. Myślę, że na liczby i matematykę w ogóle również trzeba wykształcić w sobie pewną wrażliwość, by móc postrzegać je jako rozwiązanie, a nie problem. 

I tak miłość do nauki stworzyła idealną relację między Profesorem, gosposią i jej synem, tak piękną jak sam wzór Eulera, dając nam opowieść o przyjaźni, trosce o najbliższe nam osoby. O trudnościach płynących z niedoskonałości ludzkiego organizmu, na który mają wpływ losowe wypadki i płynące lata. I wreszcie o nieprzewidywalności życia, które powinniśmy doceniać.

Tak niepozorna książka, a zostawia człowieka z mokrymi policzkami. Osobiście się w niej zakochałam i uważam, że idealnie nadaje się na początek przygody z literaturą azjatycką. ,imo że nie do każdego może trafić, to sądzę, że nawet matematyczny ignorant nie pozostanie obojętny na czułość i ciepło wypływające spośród kartek „Ukochanego równania Profesora”.

Natalia Czajka – amatorka azjatyckiej kuchni oraz tematów wszelako związanych z krajami Dalekiego Wschodu. Na co dzień studentka medycyny weterynaryjnej i kocia matka. Po godzinach mól książkowy dzielący się swoją pasją do zdjęć i książek w social mediach. Wrażliwa na piękno kinowego obrazu i muzyki, szukająca, gdzie się da, nawet najmniejszych zachwytów nad światem. Wyznawczyni jedynej prawdziwej, czarnej jak noc, kawy.